Po godzinnej zabawie, obydwoje postanowiliśmy, że przejdziemy sie do sklepu, by coś zjeść. Idziemy w ciszy, kiedy Leondre zabiera głos.
-Wiesz co, niedługo wakacje. I tak sobie myślę.. mam babcię w Mullingar. Wiem, że to daleko, ale może byśmy tam pojechali? Mam tam starych, dobrych kumpli, którzy będą mogli sprawić, że dobrze będziemy się bawić. Co ty na to?- Leo głaszcze moją rękę i patrzy na moją reakcję. Zerkam na niego przez chwilę i lekko się uśmiecham.
-To może być dobry pomysł. Po całym roku, mam ochotę się wyszaleć.
Leondre całuje mnie w policzek i otacza mnie ramieniem.
-Poczekaj! Przecież wakacje za niecałe trzy tygodnie! Muszę iść na zakupy! Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?!- zaczynam panikować, w głowie już myśląc, co muszę kupić. Leo się śmieje, a ja przewracam oczami.
- Nie przesadzaj, masz dużo czasu, skarbie. Mam nadzieję, że nasze mamy się zgodzą, Boże, to będzie zajebiste. Moi kumple się ucieszą, uwierz mi. Tam imprezy są tak huczne i procentowe, że można oszaleć. Ale w dobry sposób.
Przegryzam wargę i już sobie to wyobrażam. Przecież to będą najlepsze wakacje. W końcu serio się zabawię.
Po 10 minutach dochodzimy do sklepu. Wybieramy pełno słodyczy, ale też wkładamy makaron, szpinak, pierś z kurczaka i napoje. Muszę jakoś przekupić mamę. To jej ulubione danie.
Dochodzimy do domu i postanawiamy, że odrazu weźmiemy się za gotowanie posiłku.
-Kiedy będzie twoja mama?- pyta Leo, zagryzając się kawałkiem czekolady.
- Powinna być za niecałe dwie godziny, damy radę- odpowiadam i również gryzę kawałek.
Leondre kieruje się w moim kierunku i niespodziewanie łapie mnie za biodra, następnie sadza na blacie.
-To bardzo dużo czasu- mruczy i daje mi buziaka, a następnie schodzi ustami do szyi. Jęczę, kiedy trafia na czuły punkt, tuż pod uchem.
-Nnie- niechętnie go odpycham i wydymam wargi- to bardzo mało czasu. Bierzmy się do roboty.
Przewraca oczami i wkłada ręce pod bluzkę. Dotyka mojego pępka i idzie do góry, a konkretnie do biustonosza. Łapie piersi i je ściska.
-Jesteś pewna?- szepcze mi do ucha i całuje kącik moich ust.
Kiwam głową, lecz wcale się z tym nie zgadzam.
-Daj mi pięć minut- puszcza mi oczko i schodzi palcami tuż do majtek.
- Taka gotowa- mówi cicho i bierze się za robotę.
________________
-Leondre, tak nie można! - krzyczę, kiedy sypie kurczaka cukrem.
- Będzie na słodko- śmieje się głośno, a ja mimo że jestem zirytowana, również lekko się uśmiecham.
- Jesteś nienormalny!- mówię mu i po chwili piszczę, gdy otacza ręce wokół mojej talii i unosi do góry. Macham nogami, ale to nic nie pomaga. Zabiera mnie do salonu i kładzie na kanapę.
-Leooo, za poł godziny będzie moja mama! A my musimy jeszcze usmażyć kurczaka!- robię się cała czerwona i mam ochotę go udusić.
Chłopak opiera się po moich obydwóch stronach i podnosi brwi do góry.
- Trudno, musisz uważać, co mówisz- szeroko się uśmiecha i pochyla, lecz ja robię szybki gest i uderzam go kolanem.
-Cholera!- krzyczy, kiedy ja uciekam do kuchni.
Biorę kurczaka i kładę na naoliwionej patelni.
Jeszcze 25 minut.
Czy się zgodzi? To nie wyjazd na parę dni, lecz na tygodnie. Jeszcze nigdzie nie jechałam z nim na tak długo. Nie wiem, czy wystarczająco mi zaufa.
-Coś ty sobie myślała?- brunet wyrywa mnie z przemyśleń.
- Coś ty sobie myślał?- przewracam oczami i mieszam mięso- moja mama będzie za chwilè, a ty jak zawsze musisz zajmować się czymś, czym nie powinieneś!- unoszę głos.
- Pfff... tak? Dobra! To sobie smaż tego pieprzonego kurczaka! Wychodzę!- mówi i kiedy docierają do mnie jego słowa, słyszę trzask zamykanych drzwi.
Wyszedł.
Niech idzie, mam go gdzieś. Nie potrzebuję go. Kończę smażyć i przygotowuję całe danie. Nalewam soku jabłkowego do szklanek, kiedy do kuchni wchodzi mama.
- Hej skarbie! Zrobiłaś obiad, jak dobrze! Jestem taka głodna!- cała rozpromieniona siada na krześle- czekaj, to jest moje ulubione danie. Czy coś się stało? Coś chcesz?- patrzy na mnie swoim podejrzliwym wzrokiem, a ja mimo swoich starań, szeroko się uśmiecham.
- Być może- odpowiadam, biorąc kęsa do buzi- dobre, prawda?
- Kochanie, mów- nalega, lecz widzę, że naprawdę chce jeść.
-Po prostu najpierw zjedzmy, potem porozmawiamy, ok?- pytam, na co kiwa głową.
Kiedy kończymy jeść, dopijam swój napój.
- Daj mi powiedzieć i nie przerywaj, ok?
Wiem, że podczas ostatniego czasu wiele się wydarzyło. Dużo dobrych rzeczy, ale jeszcze więcej złych. Mimo wszystko, takie jest życie i musimy się przygotować, że nigdy nie będzie idealnie. Zawsze ktoś lub coś będzie stało nam na przeszkodzie do bycia szczęśliwym. Mimo to, mamo, chcę się ciebie o coś zapytać. Jak wiesz, za około trzy tygodnie są wakacje. Szczerze nie miałam na nie żadnego pomysłu, ale Leondre powiedział mi, że ma babcię w Mullingar i chcę, abym ją z nim odwiedziła. I to nie będzie wyjazd na parę dni, lecz na tygodnie, może i na całe wakacje. Zdaję sobię sprawę, że możesz się nie zgodzić, ale będę naprawdę ostrożna i będę do ciebie codziennie dzwonić, poza tym...
-Okej- mówi
-Alee, dlaczego... co?- zszokowana patrzę na rodzicielkę.
- Zgadzam się, kochanie. Ufam Ci i wierzę, że będziesz dzwonić codziennie. Miałam właśnie ci mówić, że nie będzie mnie w wakacje, bo wyjeżdżam w delegację, ale idealnie się złożyło. Mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić.
- Dziękuję mamo! Jesteś niesamowita!- piszczę i mocno ją przytulam.
- To co, jedziemy na zakupy?- proponuje, puszczając oczko.
- Potem, najpierw muszę coś załatwić- odpowiadam i całuję ją w policzek.Jeśli mam być szczera, nie wiem czy nie zawiesić tego ff. Wielu z was odeszło i nie wiem, czy wciaż opłaca się pisac. Widzę, że ci najwierniejsi zostali i to wlasnie dzieki wam,
wlasnie usiadlam i napisalam ten rozdzial.
Lecz czy dalej mam to kontynuowac? Jezeli tak, to musicie pomoc mi wrocic do poprzednuego stanu, kiedy bylo tu pelno ludzi. Musze wiedziec, ze mam dla kogo pisac!

CZYTASZ
Hello, i'm Leo
FanfictionNie ma idealnego życia. A Mia Petrova przekonała się o tym na własnej skórze. Zdrada chłopaka i nagły wypadek ojca, sprawiło, aby dziewczyna popadła w depresję. Wszystko widzi w szarych kolorach i ma ogromną ochotę zniknąć z tego świata. I nagle zja...