part 42

8.5K 533 122
                                        

SZUKAM OSOBY, KTÓRA ZROBIŁABY MI OKŁADKĘ.. JEŚLI TAKA SIĘ ZNAJDZIE, NIECH NAPISZE W WIADOMOŚCI PRYWATNEJ <3

Leondre nie wytrzymuje i w końcu wybucha śmiechem. Zabiję go, przysięgam!
-Czy ty wiesz co narobiłeś? Przestraszyłeś mnie na śmierć! Wiesz jaka byłam poważna i smutna? Kto tak robi?-piszczę i zwalam go z siebie. Zakładam ręce na piersi, jak obrażona pięciolatka i patrzę wściekłym wzrokiem na swojego chłopaka.
Dlaczego zapomniałam, że dzisiaj Prima Aprilis? Uh! Co za idiota..
-Oj kochanie-mruczy i powoli się do mnie przysuwa-ale przynajmniej się nabrałaś-mówi i puszcza oko.
Przewracam oczami.
-Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej-warczę.
Leondre szeroko się uśmiecha i dotyka mojego policzka. Zamykam na chwilę oczy, ale po chwili je otwieram i strącam jego rękę.
-Nie. Można żartować,ale nie w takich sprawach Leo. Jeśli chcesz, żebym ci to wybaczyła,musisz się postarać-teraz ja puszczam mu oko i wstaję.
Jego mina jest bezcenna. Marszczy brwi i mówi:
-Czekaj, czekaj... postarać? Co ty wymyślasz?-rusza dziwnie nosem-i gdzie idziesz?
-Nie w takich sprawach Leo. Do domu. Muszę zrobić lekcję-szybko odpowiadam i wychodzę jak najszybciej z pokoju.
Oczywiście, że nie jestem obrażona, i kurczę, udało mu się mnie wkręcić. Teraz kolej na mnie.
Gdy wracam do domu, dostaję SMS-a.
Wyciągam telefon z kieszeni i odblokowuję komórkę.
Charlie: wszystko w porządku?
Uśmiecham się do telefonu i odpisuję:
tak, po prostu ktoś postanowił mnie wkręcić;) czemu nie powiedziałeś mi, że jest Prima Aprilis? ;o
Parę sekund później dostaję odpowiedź:
A no tak!!! Sam zapomniałem! O kurde, muszę kogoś wkręcić! Napiszę później myszko, papa.
Czytam ostatnie słowa i otwieram szeroko oczy. Woah.
Nic nie odpisuję i chowam komórkę z powrotem do kieszeni.
Po parunastu minutach jestem w domu. Patrzę na zegarek. 17:30. Szybko kieruję się do pokoju i wyciągam lekcje. Otwieram zeszyty i odrabiam wszystkie prace domowe. Podczas nie mogę się skupić.. muszę też coś wymyślić! Pod koniec rzucam książką o ścianę i się wściekam. W mgnieniu oka orientuję się co zrobiłam i idę ją podnieść. Leżę na łóżku i myślę. Nie mam pojęcia ile czasu mi to zajmuje, ale w końcu mam pomysł. Będę musiała się wcielić w dobrą aktorkę. Wracam do książek, robię końcówkę prac i kiedy kończę, wdycham głęboko powietrze. Schodzę na dół i widzę moją rodzicielkę.
-Mamo, wychodzę. Lekcje mam odrobione i nie muszę się za dużo uczyć, więc spokojnie. Za jakieś dwie godziny powinnam być w domu-oznajmiam jej.
-Dobrze córeczko. Do potem-mówi, a ja wychodzę na dwór. Idę do mojego ogródka i szeroko się uśmiecham. Pamiętam tę noc, gdy patrzeliśmy na gwiazdy, co doprowadziło do..... wszyscy wiedzą do czego.
Wyciągam komórkę z kieszeni i dzwonię pod pierwszy numer. Po paru sygnałach słyszę jego głos:
-Tak słoneczko?-mówi z lekką chrypką, na co przegryzam wargę.
Zaczynamy kochanie.
- Hej Leo. Wiesz, przemyślałam to wszystko i byłam głupia. Jest Prima Aprilis, więc miałeś prawo. Chcę cię zobaczyć, przyjdziesz do mnie? Jestem w ogródku-oświadczam.
-Dobrze, za parę minut będę-mogę wyczuć, że się uśmiecha-do zobaczenia miś-i się rozłącza.
Idę do domu po koc i wracam z powrotem do mojego raju zieleni. Rozkładam materiał, kładę się i zamykam oczy. Obmyślam cały plan, przy okazji wyłączając się przy tym zupełnie. Po jakimś czasie, bo nie mam pojęcia ile minęło, czuję coś na ustach. Otwieram oczy i widzę pochylającego się do mnie Leo. W ręku ma bukiet róż. Uśmiecham się, ale po chwili uświadamiam sobie co mam zrobić i zmieniam wyraz twarzy na smutny. Leondre to zauważa i kuca.
-Hej, co jest?-pyta zatroskany, a ja nie wiem czy powinnam to zrobić.
Powinnam?
Wstaję i wdycham głęboko powietrze. Odwracam się na chwilę i przywołuję łzy. Patrzę się na niego. Kiedy widzi moją twarz, jego mina jest bardzo poważna.
Zabawmy się kotku.
-Wiesz, jak do mnie szedłeś to i tak się zastanawiałam nad tym wszystkim-zaczynam chodzić w lewo i prawo-i rozumiem do cholery, że jest te Prima Aprilis, ale żeby aż tak? Czułam się strasznie, bardzo strasznie. Mam już dość. Te wszystkie kłótnie, ja wymiękam, wiesz? Niedawno byłam w szpitalu, powinnam mieć spokój, a tym czasem ciągle się denerwuję i płaczę. Nie tak chyba powinno być-mam łzy w oczach i pod koniec drży mi głoś. Rękoma dotykam usta i czuję, jak łza spływa mi po policzku-z nami koniec.
Leondre otwiera szeroko oczy. Nie wierzy, że to powiedziałam. A jednak.
-Że co?-mówi.
-Ttak.. tak będzie najlepiej, nie uważasz?-pytam szeptem, a w jego kącikach oczu także zbierają się łzy.
-Nie możesz mi tego kurwa zrobić, za bardzo cię kocham-warczy i podchodzi do mnie. Kiedy czuję jego perfumy przy sobie, automatycznie się oddalam.
-Ja także cię kocham, nawet ci się oddałam, ale moja psychika już nie wytrzyma, rozumiesz? A dzisiaj tylko to pogorszyło-krzyczę i krztuszę się łzami.
Jego wzrok jest pusty i smutny.
-Nie-szepcze-nie pozwolę. Będę walczył o ciebie, czy będziesz tego chciała czy nie. Są gorsze i lepsze dni w związku. Przejdziemy przez to. Po burzy zawsze jest tęcza-odzywa się i szarpie swoje włosy.
Kręcę głową.
-Nie Leo. Tego nie da się odzyskać-szepczę i odchodzę.
Idzie za mną, więc zaczynam biec. Kiedy jestem w domu, zamykam drzwi. Idę do lustra i patrzę na siebie.
Nieźle. Dobrze mi poszło?
Wycieram łzy, poprawiam włosy i wracam na dwór. To co widzę, zapiera mi wdech w piersiach. Leondre rzuca wszystkim i krzyczy.
Podchodzę do niego. Gdy mnie widzi, przestaje i patrzy pustym wzrokiem. Uśmiecham się. Marszczy brwi. Robię parę kroków bliżej i jestem tuż przy nim.
-Prima Aprilis skarbie.
Jego mina jest bezcenna. Pewnie taka sama, jak moja, gdy dowiedziała się o jego rzekomym żarcie.
Kiedy myślę, że zacznie krzyczeć, on także zaczyna się uśmiechać. Dziwi mnie to. Przegryza dolną wargę i łapie mnie za tyłek. Przybliża mnie do siebie bardzo blisko, nasze usta niemal się stykają. Po chwili czuję je na sobie. Oddaję pocałunek i łapię jego ręce. Parę sekund później Leo się odrywa.
Chytry uśmieszek nie schodzi z jego twarzy.
-Zadziorna-mówi i patrzy mi prosto w oczy.
-Musiałam się odpłacić. I poskutkowało. Uwierzyłeś-puszczam mu oko i ponownie złączam nasze usta. Mruczy w odpowiedzi. Odrywamy się od siebie, a ja patrzę na bałagan, który stworzył.
-Ktoś będzie musiał to posprzątaać-śmieję się i wskazuję na niego palcem.
Przewraca oczami i zbiera wszystkie śmieci. Kieruję się do domu i wchodzę do kuchni. Na lodówce zauważam karteczkę:
Mia, miałam pilne wezwanie do pracy. Chciałam ci powiedzieć to osobiście, ale chyba jesteś zajęta... wrócę jutro, nie wiem dokładnie o której. Jedzenie masz przygotowane. Ustaw sobie budzik i idź do szkoły. Kocham cię, mama.
Uśmiecham się i zaczynam skakać. Wybiegam z budynku.
-Jestem sama, mama pojechała do pracy-krzyczę, na co Leo rusza śmiesznie brwiami. Chichoczę i chwilę później czuję go przy sobie. Łapie mnie za uda, na co zaplatam je wokół jego talii. Idzie ze mną,aż czuję na plecach gęsią skórką spowodowaną zimnem. Opieram się o ścianę domu, okej. Przybliża swoją twarz do mojej i szepcze:
-W końcu będę mógł cię poczuć.
Chwilę później zatracamy się w namiętnych pocałunkach.





instagram: daktylka
snapchat: misiaczek64

Hello, i'm LeoWhere stories live. Discover now