part 47

6.1K 393 75
                                        

Oddycham głęboko i uśmiecham się na wspomnienie, które zdarzyło się przed chwilą. Lekko z zaróżowionymi policzkami zakładam majtki i spodnie. Leo jest bardzo zadowolony, a na ten widok, robi mi się ciepło na sercu. Chrząkam i schodzę z bruneta.
-No nieźle-mówi zachrypniętym głosem, na co zagryzam wargę.
-No-wzdycham i szczerze nie wierzę, że to wszystko miało miejsce. I że się na to zgodziłam.
Leondre wydaje się być już ogarnięty, jedynie jego niepoukładane włosy świadczą, że robił coś nietypowego. Wyciągam z torebki małe lusterko i doprowadzam się do w miarę normalnego stanu.
-Idziemy gdzieś jeszcze?-pyta i łapie mnie za rękę.
-Nie wiem-odpowiadam-możemy jeszcze iść na parę minut, jeśli chcesz-proponuje, na co się zgadza.
Wracamy na wesołe miasteczko, a przeze mnie ponownie przechodzi fala dreszczy. Tym razem decyduję się na młot i stwierdzam, że więcej na niego nie pójdę. Mało tam nie wymiotowałam. Następną atrakcję wybiera Leo i jest to wieża swobodnego spadania. Tą kocham i polecam każdemu. Pół godziny później wracamy na przystanek.
-Może pójdziemy coś zjeść?-proponuje brunet, a ja kiwam głową, czując głód, na który wcześniej nie zwracałam uwagi.
Wchodzimy do przypadkowej restauracji. Kafelkowe ściany, ciemne kanapy i jasno oświetlone pomieszczenie, to pierwsze rzeczy rzucające się w oczy. Siadamy do pierwszych wolnych miejsc i oglądamy menu.
-Co chcesz?-pyta brunet, a ja stawiam na hamburgera z frytkami. On bierze to samo.
Zamówienie przyjmuje bardzo ładna brunetka, dość młoda, która ciągle patrzy się na mojego chłopaka. Przewracam oczami i próbuję to ignorować, ale chyba mi się to nie udaje.
-To wszystko-niemal warczę, a ona speszona odchodzi.
-Hej-szturcha mnie chłopak-co to było?
-Nic-odpowiadam sucho. Po chwili bierze mnie poczucie winy- nic-odpowiadam łagodniej.
Leo szerzej się uśmiecha, pokazując swoje dołeczki.
-Jesteś o nią zazdrosna?-szepcze, a ja nie potrafię pozbyć się dziwnego ukłucia w mojej klatce piersiowej.
-Nie-kłamię.
-Kochanie, przestań. Nie mógłbym zarywać do przypadkowej laski, przy tobie, a szczególnie po tym, jak przed chwilą cię przeleciałem-mówi, a ja zatykam uszy. Piszczę i klepię go w ramię. Śmieje się głośno, zbyt głośno jak na tą niewielką kawiarenkę, ale mu to nie przeszkadza.
Chcę coś powiedzieć, ale moja ulubiona kelnerka, Chloe, tak ma na plakietce, przynosi nasze dania. Dosłownie czuję, jak mój brzuch zaraz wybuchnie. Nie czekając, zabieram się za jedzenie. Leo patrzy na mnie lekko zszokowany, ale nic nie mówi i sam bierze się za swój posiłek.
Gdy kończę, idę jeszcze do łazienki i załatwiam parę spraw. Wychodzę i widzę, jak ta pieprznięta Chleo rozmawia z Leo. Wybuchnę. Zaraz wybuchnę. Nic nie mówiąc, po prostu opuszczam lokaj, trzaskając drzwiami. Leondre mnie zauważa i od razu za mną idzie.
-Hej-woła mnie, ale nie zwracam na niego uwagi-zaczekaj, no-mówi-proszę-dodaje, a ja się poddaję i robię to, co chce.
- Idź lepiej do tamtej- prycham. Mam to gdzieś, że zachowuję się, jak małe dziecko. Mam prawo.
-Mm-podchodzi do mnie i łapie w talii-wiedziałem, że jesteś zazdrosna-szepcze mi do ucha. Przegryzam lekko wargę i siedzę cicho.
-Płaciłem za nasze jedzonko, skarbie-dodaje, a ja czuję ulgę-mieliśmy jakiś rabat, dlatego stała przy mnie dłużej i po prostu mi go tłumaczyła-jego ręce przemieszają się po moim ciele, a ja próbuję nie pokazać mu, że tego chcę. Niestety, pojawia się gęsia skórka.
-Tak bardzo na mnie reagujesz- mówi i wkłada rękę pod moją koszulkę. Oddech staje się szybszy-widzisz? Już szybciej oddychasz i masz gęsią skórkę- dodaje i ugniata moją pierś, na co głośno przełykam ślinę-bardzo mi się to podoba-odzywa się i przestaje. Podnoszę brwi, a na jego twarzy gości zwycięski uśmiech. Co za palant!
- Wiem, że ci się podobało-puszcza mi oko, a ja pokazuję mu trzeci palec. Chichocze i łapie mnie za rękę.
-Za dwadzieścia minut mamy autobus, co chcesz robić?- pyta.
-Nie wiem-mówię-jest tu jakiś market?
-Tak, za jakieś pół kilometra.
Parę minut później jesteśmy w markecie,a ja kupuję najpotrzebniejsze rzeczy. Wysyłam Leo w przeciwnym kierunku, a sama biorę podpaski. Chyba czas. Dawno nie miałam i zaczynałam się trochę bać, ale czuję, że nadejdzie niedługo. Jeszcze nie rozmawiałam o tym z Leondre, trochę się wstydzę.
Przestaję o tym myśleć i idę do niego. Idzie uśmiechnięty z paczką chipsów, na co muszę się zaśmiać. Kierujemy się do kasy i na moje szczęście nie zauważa mojej paczki. Chowam ją jak najszybciej do torebki i wracamy na przystanek. Czekamy i zauważamy nadjeżdżający autobus. Wzdycham i wsiadam. Leo, jak zawsze idzie kupić bilety i zajmować miejsca. Włącza muzykę, a ja opieram głowę o jego ramię.
Podróż jest długa, zbyt długa. Duchota i hałas, który tu panuje, jest straszny. Nienawidzę autobusów.
Zerkam na telefon. 16:43. Za około dwie godziny moja mama będzie w domu. Muszę do tego czasu dojechać do domu i wziąć od kogoś lekcje. Usprawiedliwię się sama z konta mamy w internecie, i dzięki temu się nie dowie.
Zamykam oczy i myślę o dzisiejszym dniu. Totalny spontan. Podobno spontany są najlepsze. Zgodzę się z tym.
Przybliżam swoją rękę do Leo i kciukiem maluje okrężne koła na jego dłoni. Mogę wyczuć, że się uśmiecha.
-Ile jeszcze?- cicho pytam, jakbym się bała mówić głośniej.
-Około godzina-odpowiada.
Jęczę i zaczynam przeglądać komórkę Leo. Patrzę na galerię i otwieram szeroko oczy. Większość zdjęć jest moich! Włączam je i lekko się uśmiecham. Nawet nie wiedziałam, że je robi. Na przykład, gdzie siedzę w moim pokoju skupiona z książkami wokół i ołówkiem w zębach. Przewracan oczami. On ma ich zbyt dużo.
Zauważa, że patrzę na fotografie i zabiera mi komórkę.
-No ej!- mruczę i zakładam ręce na piersi.
- Mój telefon, złotko- odpowiada i całuje mnie w głowę. Moje serce zaczyna bić szybciej na ten gest.
Reszta podróży mija strasznie szybko. Ledwie mogę się obejrzeć i już jestem w znanej mi dobrze okolicy. Gdy autobus się zatrzymuje, robię grymas i razem z Leo wychodzę z pojazdu. Patrzę na godzinę. 18:07.
-Żegnamy się tu,czy jak?-pytam, ale znam odpowiedź. Jak najszybciej muszę wziąć lekcje.
-Chyba żegnamy- odpowiada i nagle przyciąga mnie do siebie i zaczyna całować. Zdziwiona na początku go nie odwzajemniam, ale kiedy czuję jego usta na swoich, automatycznie daję mu dostęp. Odsuwa się i po chwili daje mi jeszcze małego buziaka. Śmieję się i szybko wracam do domu. Zdejmuję buty i piszę SMS'a do koleżanki, czy poda mi lekcje. Pół godziny później wszystko mam przepisane. Wchodzę na laptopa i usprawiedliwiam swoją nieobecność. Idę do swojego pokoju, kładę się na łóżku i zamykam oczy.



Kochani, z całego serca przepraszam Was za tą długą nieobecność. Poprawianie ocen, pisanie całorocznych sprawdzianów i brak weny dały w znaki. Jesteście mega mili, piszecie na asku, i tak bardzo prosicie o następny rozdział. Serce mi się kraja, gdy to czytam. Kocham Was mocno, mam nadzieję, że kiedyś dojdziemy dalej, być może uda mi się zrobić więcej coś z tą opowieścią? To wszystko zależy od Was, no i oczywiście ode mnie. ;)
Do następnego!

Hello, i'm LeoWhere stories live. Discover now