II. Rozdział 8 "Dura lex, sed lex"

492 18 0
                                    

Na miejscu jako pierwszego zobaczył Magnusa. Czarownik stał nad czymś okrytym czarną płachtą i cicho rozmawiał z wampirem. Oboje mieli wzrok wlepiony w czarny materiał, który musiał ukrywać zwłoki chłopca.

- Wyrwałeś się... A gdyby to była pułapka Morgensterna? - zapytał chcąc do niego podejść i upewnić się, czy nic mu nie jest,

- Rozumiem twój punkt widzenia Aleksandrze, jednak jest on nieuzasadniony. Valentine'a nie ma tu już od dobrych kilku godzin. Nie znajdziesz go również w promieniu najbliższych 50 kilometrów. Sprawdzam takie rzeczy codziennie i dodatkowo zrobiłem to przed wyjściem z Instytutu. Jonathan i Clary mogą mieć zmienione DNA przez jego badania, ale sami doskonale wiedzą, że oprócz tego w ich żyłach płynie paląca ich krew Valentine'a, jako ich ojca. Mogę go niejako śledzić na swoim terenie, ale żaden czar tropiący znowu nie działa. Nie wiem czemu, ale przynajmniej mogę ogólnie określić, czy tu jest, czy nie.

- Możesz go śledzić i my o tym nie wiemy ? - wtrąciła Maryse mierząc czarownika wzrokiem.

- Aby wam dokładnie wyjaśnić, dlaczego nie mogę go śledzić, jak wy to nazywacie musiałbym się zgłębić w tajniki magiczne, ale w prostych słowach mogę to ująć tak - na terenie Nowego Yorku mało rzeczy dzieje się bez mojej wiedzy. Taką anomalią jest Morgenstern, ale jeśli użyję dość silnego czaru i przy pomocy odrobiny krwi ich dzieci, zwykle Clary, mogę określić, czy był lub czy jest na obszarze mojego działania.

- Dlaczego krew Clary? - zapytał Jace nagle.

Alec spojrzał na niego. Stał kilka metrów od nich rozglądając się po polance i sprawdzając, czy w krzakach wokół nie czai się nikt, ani nic. Rozglądał się przy tym za śladami, jednak na wzmiankę o dziewczynie, porzucił swoje zadanie i patrzył na nich. Szatyn już od dłuższego czasu wiedział, że wystarczy nawet aluzja do rudowłosej, aby zwrócić uwagę blondyna, nawet jeśli był bardzo zajęty, jednak odkąd przebywała ona w Instytucie, był niczym radar wyłapujący wszystko co się jej tyczyło.

- Krew Jonathana zawiera demoniczną krew... - zaczął nie zwracając uwagi na sygnały Łowców, aby nie mówił tego głośno przy Rafaelu.

Wampir jednak nie był zaskoczony tymi słowami. Według Aleca zachowywał się tak jakby już wiedział o tym i nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia.

- No, co do krwi, to my może w końcu dowiemy się, co my tu właściwie mamy? - zapytał Robert podchodząc do zwłok.

- 14-letniego chłopca. Został świeżo zamieniony w wampira i najprawdopodobniej zanim wypił choć kroplę krwi, zabity. Ktoś skuł go łańcuchami oblanymi wodą święconą i ze świętymi znakami i kolejno przecinał tętnice zbierając jego krew. Pozostały wokół jeszcze krople krwi świadczące o tym, że mimo skucia walczył, bądź krwawił po wygrzebaniu się z grobu. Potem zabity w wasz książkowy sposób. Grób wykopano pod drzewem - Wskazał dół i rozgrzebaną wokół świeżą ziemię. - To chyba najważniejsze...

- Znałeś go? Dlaczego go szukałeś? - zapytał Jace obserwując niemal nieruchomego Santiago.

Wampir przesunął po nim wzrokiem i uniósł pytająco brew. Uśmiechnął się lekko. Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale nie powiedział nic. Dopiero po chwili zaczął :

- Spodziewałem się raczej oskarżeń niż tak grzecznych pytań. - Zrobił krok w stronę Jace'a. Wskazał ręką na zwłoki. - Mieszkał na ulicy, na której często załatwiałem swoje prywatne interesy. Czasami go widywałem. Był pełnym życia chłopcem. Jego madre* była... Znałem ją dość dobrze. Niby zwykła Przyziemna, ale nie zwracała dużej uwagi na mnie i mogłem śmiało się zapytać o wszystko. Ot, uprzejma, ciepła kobiecinka. Przedwczoraj wywieszała ulotki z jego zdjęciem i prośbą o pomoc w odnalezieniu go. Nie wrócił do domu na noc i zaczęła się martwić. Nigdy wcześniej tak nie znikał, a okolica była w miarę bezpieczna, jak na Nowy York. Kiedy mnie o niego zaczęła pytać nie mogłem odejść obojętnie. Dużo dobrego dla mnie zrobiła, a w przeciwieństwie do Nefilim ja mam bardzo dobrą pamięć. Zapamiętuję dobre rady i nauki oraz wiem, co to wdzięczność. Obiecałem jej, że się rozejrzę za smykiem... Znalazłem go tu, w takim stanie, w jakim jest. Dalej to wasze zajęcie.

KalekaWhere stories live. Discover now