Rozdział 23 "Wszystko zaczęło się sypać"

458 17 0
                                    

Szybki krok, który utrzymywał całą drogę dawał mu się we znaki już, ale to była zbyt ważna sprawa, aby użerać się z Przyziemnymi taksówkarzami, czy czekać na metro, choćby miał przebiec całe miasto, co właściwie zrobił. Jace już musiał to wiedzieć i musiał dowiedzieć się tego osobiście, skoro łaskawie nie chciał odebrać telefonu i to kilka razy.

Dopiero w windzie złapał choć na chwilę oddech, lecz kiedy z niej wyszedł od nowa zaczął biec, prosto do pokoju swojego parabatai. Wszedł bez pukania. Jace leżał na łóżku patrząc na stare zdjęcie. Kiedy go zobaczył od razu je schował pod poduszkę.

- Alec ?! Czy ty nie miałeś pilnować Luke'a ? Czy coś... Co tu robisz i czemu nie pukasz ?!

- A ty co ukrywasz ? Bierzesz przykład z Henry'ego ? - zapytał patrząc na jego dłoń, ukrytą pod poduszką.

Nie chciał żadnych więcej tajemnic, sekretów i komplikacji. Wystarczyło mu to, co miał do tej pory. Blondyn westchnął i wyciągnął ją pokazując mu wizerunek trójki dzieci koło choinki. Alec od razu rozpoznał całą trójkę, a nawet był w stanie powiedzieć kiedy zostało ono zrobione i przez kogo.

- Pasuje ? Myślę o niej cały czas... To daje mi siłę, okey ? Ciągle mam nadzieję, że ją znajdę, że ocalę ją... Wiem, pewnie chcesz teraz powiedzieć, że to głupie, ale mi to pomaga, więc nie komentuj... A czy teraz możesz mi wyjaśnić co tu robisz ? Potrzebujesz pomocy, czy jak ?

- Luke wyprowadził się dziś... Znaczy zniknął, kiedy spałem. Jak wstałem już go nie było.

- Jak to ? Pozwoliłeś, by ci uciekł ? Jeszcze w domu twojego chłopaka, który zwie się Wielkim Czarownikiem Brooklynu ?

Wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju.

- No ale dobrze, pewnie jest w domu...

- Nie ma go. Sprawdziłem w domu i na komisariacie. Potem jeszcze raz wpadłem do mieszkania, myśląc, że może Magnus go namierzył i jak się okazało po prostu zniknął. Jest nie do namierzenia.

- A co jeśli Valentine go dopadł i dlatego nie można go wytropić ? - zapytał patrząc prawdziwie przestraszony na Alec'a.

- To niemożliwe - burknął zagryzając się przy tym we wnętrze policzka, aby ból go otrzeźwił. - Nawet gdyby był martwy to czar tropiący doprowadza do zwłok.

- Nie zostawił niczego ? Żadnych śladów ?

- Nie ma nic. Jego pokój wygląda tak, jak w chwili, w której się wprowadzał. Po prostu zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu.

- Ale jak to możliwe, aby tak łatwo było wyjść ze strzeżonego mieszkania czarownika ?

- Nie wiem Jace. Nie mam pojęcia. Magnus sam jest zaskoczony. To nie pierwszy raz, kiedy miał na oku kogoś z rozkazu Clave i mówił, że czasami było trudniej i nic się nie działo, a tym razem po prostu... Przepadł bez śladu.

- Pytałeś stada ?

- Nie, wpadłem na komisariat, wszystko przeszukałem nie odzywając się do wilkołaków, które tam były i wyszedłem bez słowa. Oczywiście, że pytałem, ale oni byli święcie przekonani, że jest u Magnusa. Bat nawet szykował się do niego powiadomić o wszystkim co dzieje się wewnątrz stada.

- Wiesz co myślę ? Że to musi mieć jakieś drugie dno...

- Ale co ?

- To wszystko. Nic mi tu nie układa się w żadną całość. Te demony mówiące o tym, że szuka rodziny, zachowanie Henry'ego, który nie wiadomo skąd wie wszystko, ale nic nie mówi...

KalekaWhere stories live. Discover now