Stała przed Instytutem. Słońce świeciło jej w plecy grzejąc skórę i włosy. Lekki wietrzyk sprawiał, że nie odczuwała tak gorąca, które biło od kamiennych schodów. Gwar miasta znajdującego się poza murami opuszczonego kościoła dochodził do niej jak echo w lesie - cały ten hałas był dla niej jakby odległy, daleki, a w tej sytuacji nieco surrealistyczny.
Choć co teraz mogło być stałym punktem w jej pojmowaniu świata? Wszystkie jej założenia okazały się nie prawdą.
Zakładała, że Morgensternowie są razem - co na szczęście się nie potwierdziło - albo, że Jocelyn uciekła z dziećmi i zaszyła się gdzieś w bezpiecznym miejscu - co się sprawdziło, ale nie sądziła, że zrobiła to jako żona Luke'a, dawnego parabatai jej pierwszego męża, a obecnie i wilkołaka, co jeśli przeżyją wywoła kolejne rozruchy wśród Clave.
No bo jak to? Łowczyni i wilkołak?
Zakładała, że Jonathan i Clary są cali i zdrowi - jak się okazuje nad jego głową wisi wyrok śmierci, a ona jest nieuleczalną kaleką, a jedna z prób postawienia jej na nogi, gdyby nie brak dowodów, byłby przyczyną, kolejnego śledztwa, za kupno łez anielskich.
Ale Jace, na szczęście rodziny, powiedział, że nie będzie zeznawać.
Zakładała, że kiedy znajdzie już przynajmniej część rodziny reszta pójdzie z góry - jak się okazało teraz dopiero nadchodzą kłopoty.
Westchnęła i rozejrzała się jeszcze raz. Nikogo nigdzie nie było. Nie wiedziała z resztą jaką drogą przybędzie tajemnicza Tessa, przodkini Jace'a, która miała być podobna do Jonathana i swoim świadectwem ocalić jego życie.
Wiedziała tylko tyle, że jest to dość młoda kobieta o brązowych włosach, ubierająca się nieco staromodnie o szarych oczach i że posiada dar zmiennokształtności, który jest bardziej niezwykły od wszelkich innych tego rodzaju zdolności.
Przeczesała włosy i już miała przejść się wokół Instytutu dla zabicia czasu, gdy zobaczyła jak koło muru otwiera się Brama.
Portal zalśnił mocnym blaskiem i zamknął się za drobną kobietą pasującą do opisu.
Miała bowiem na sobie dość stary jadeitowy naszyjnik i bardzo starą perłową bransoletkę. Oprócz tego delikatny szal na ramionach, beżową koszulkę i nieco poprzecierane jeansy, a do tego zwykłe czarne baleriny. Trzymała małą walizkę na kółkach i spojrzała się życzliwie na kobietę.
- Jia Penhallow, tak? - zapytała podchodząc do niej.
- Zgadza się. Pani to pewnie Theresa Herondale?
- Wolę, kiedy mówi się do mnie Tessa Gray. Nie użyłam nazwiska męża od... Odkąd odeszłam z waszego świata.
- Naszego świata?
Tessa uśmiechnęła się nieco ironicznie i niemal kwaśno. Pokręciła z lekka głową i westchnęła ciężko.
- Byłam żoną Nefilim. Sama walczyłam, przeszłam wasze szkolenie. Znałam broń tak dobrze, jak mój mąż, zabijałam demony i broniłam prawa na równi z nim, moimi dziećmi i innymi Łowcami... Dopóki nie dano mi do zrozumienia, że fakt, iż jestem Podziemną, w połowie demonem, jest nie do przyjęcia przez kolejną generację, którą nie chcę nazywać wojownikami w całości. Są osoby, które walczą jak na Łowcę przystało, ale... Jest ich mniej, niż można byłoby się spodziewać po potomkach mojej generacji Łowców... Po mojej rodzinie i rodzinach przyjaciół jeszcze bardziej...
- Jace jest dobrym Nefilim. Nie popełnił naszych błędów..
- Ale jego ojciec zabiłby mnie bez mrugnięcia okiem - wyszeptała i wyminęła ją.

CZYTASZ
Kaleka
FanfictionPo 10 latach od zniknięcia znów daje o sobie znać Valentine Morgenstern. Jednak to, co najbardziej dziwi, to fakt, że szuka żony i dzieci, które przecież zniknęły razem z nim, prawda ? Fanfiction "Darów Anioła" Cassandry Clare