- Jak pan może? Przecież sam doktor mówił, że wszystko jest możliwe! Więc mogła się zdarzyć taka pomyłka! - mówiłam roztrzęsionym głosem.
- Ja tam nie wiem. Słucham się rozkazów. A jaki był rozkaz? Zajrzeć do twoich wnętrzności i sprawdzić ile masz tam żołądków, i tak dalej. To czy jesteś Kameleonem, czy nie, nie wnikam. Widziałaś może gdzieś szczypce?
Niedobrze... I to bardzo!
- Naprawdę, proszę mi uwierzyć - powiedziałam błagalnie, coraz szybciej oddychając. - Ja naprawdę nie jestem Kameleonem. Przysięgam na wszystko. Nie jestem przestępcą. I nigdy nie byłam. To zwykły błąd.
Doktor Hall nie wyglądał na przekonanego.
- Ja tam nie wiem... - powtórzył. - Nick wie co robi. Poza tym, twoje DNA zostało przez niego potwierdzone. Teraz, gdy jest o tym przekonany, nie odpuści tak łatwo.
Patrzyłam na starszego mężczyznę z coraz większym strachem.
Oni potwierdzili moją winę? Jak? Kiedy? Nie pamiętam żadnego pobierania krwi. Uśpili mnie wcześniej? Nie wiem... Wszyscy wierzą w moją winę. Jestem stracona, o czym świadczy przebywanie w tym miejscu. Chcą się mnie pozbyć.
Dopiero w danej chwili pojęłam, co tu robiłam. Dlaczego mnie tu zabrano...
Rozejrzałam się dookoła, coraz bardziej przerażona.
Żadnej drogi ucieczki. Do tego byłam uwięziona. Czy to mój koniec? Zginę tutaj? Po tylu staraniach?
- Błagam... - rzekłam cicho, czując jak robi mi się słabo, gdy przypominałam sobie przyrządy, które szykował doktor Hall. - Ja naprawdę nic nie zrobiłam. Proszę mi uwierzyć... Jestem niewinna. Wiem, jak to brzmi, jednak to prawda. Tylko Clint mi wierzył. Wiedział, iż to nie ja.
- Masz na myśli Clinta Bartona? - mruknął, niedbale przerzucając narzędzia.
- Tak. Stanął jako jedyny po mojej stronie, mimo że drużyna chciała mnie uwięzić. On... Pomimo okoliczności mnie nie zostawił.
On jako pierwszy mi uwierzył. Wiedział, że nie jestem przestępcą. Pomagał mi niezliczoną ilość razy. Czy ja zrobiłam dla niego cokolwiek? To dlatego byłam tu sama? Przez moje zachowanie, zostałam złapana? Zapewne tak. Gdybym nie wyszła wtedy z motelu... Nadal byłabym z Clintem.
- Dobry z niego agent - przyznał w pewnym momencie doktor. - Bardzo lojalny. Jeśli jest przekonany do swoich racji, zawsze przy tym stoi. Ma własne zasady, których się trzyma. Choć często bywa lekkomyślny, gdy kierują nim emocje. Lecz nie bacząc na to, idzie naprzód. Tak... Rzadko się zdarza poznać tak lojalnego człowieka. Sam się zdziwiłem, kiedy dowiedziałem się, że wysłali za nim list gończy... Jest koniec końców, lepszy od tych całych młodzików.
Słuchałam tego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
Wysłali za agentem list gończy? Czy w moim przypadku było tak samo? Oby nie dał się złapać...
Doktor westchnął przeciągle.
Podszedł do mnie i lekko poluzował pas na moim nadgarstku.
- Przygotuję cię do badania - powiedział głośno. - Tylko zapiszę już wszystkie notatki, aby mieć to później z głowy.
Zaczął coś zawzięcie pisać w swoim notesie. Patrzyłam się na niego z coraz większym strachem, szarpiąc się ze wszystkich sił.
Nie mogę się poddać! Śmierć przez eksperyment? Nie skończę w taki sposób!
Mężczyzna sięgnął po coś na półkę, przesuwając wypełniony czerwoną cieczą słoik.
Był to mały nożyk.

BINABASA MO ANG
Pozory Mylą
Fanfiction- Myśl optymistycznie. - Ściga mnie drużyna Avengers oraz policja z całego miasta, bo uważają mnie za słynnego przestępcę Kameleona. Co niby widzisz w tym pozytywnego? - Masz u swojego boku, przystojnego ochroniarza - odparł z uśmiechem Clint Barton...