Po jedzeniu, Hawkeye zaciągnął mnie do apteki i kupił mi dane tabletki. Okazało się, że nie był taki zły. Wręcz przeciwnie. Był bardzo miły. Różnił się od osoby, którą poznałam w trakcie mojego pobytu w celi.
- Nie masz innych butów? - zapytał, przyglądając się krytycznie moim adidasom.
Pokręciłam głową z zamiarem przekonania go, że ich nie potrzebuję, ale Hawkeye mnie ubiegł:
- Nie przyjmuję odmowy. Idziemy.
Jak tylko weszliśmy do sklepu z obuwiem, kilka osób chciało do mnie koniecznie podejść, jednak szatyn wysłał im swoje groźne spojrzenie, przez co natychmiast zrezygnowali.
- Nadajesz się na ochroniarza - skomentowałam z uznaniem. - Masz mięśnie i swoje spojrzenie... Aż mam dreszcze.
- Agent, nie może jedynie ładnie wyglądać. Trzeba dużo ćwiczyć. Ale straszyć, także warto.
Przymierzyłam kilka sandałów, ale żadne mi nie przypadły do gustu. Nie powinnam wybrzydzać, niemniej jednak, naprawdę były okropne.
- Czemu nie wzięłaś innych butów? - zapytał się w pewnym momencie, widząc jak żadne mi nie pasują.
- Nie wiedziałam, że tutaj przylecę. Jak kupowałam bilet, wybrałam pierwszy lepszy lot. Byle tylko uciec jak najszybciej.
- Nie wiem jak to zrobiłaś. Przed Natashą trudno uciec.
- Mam szczęście.
- Albo talent do ucieczek.
- Nie wiem, co lepsze - przyznałam ze śmiechem.
- Może oba? - zapytał, podnosząc kąciki ust w górę.
- To by pasowało.
Na jednej z półek ujrzałam ładne czarne rzymianki. Przymierzyłam je i okazały bardzo wygodne. A także stylowe.
- Czy Avengers, wiedzą, że tu jesteś?
Zaprzeczył.
- Powiedziałem im, że będę prowadził prywatne śledztwo, aby znaleźć Kameleona. Nie znają mojej dokładnej lokalizacji.
- To dobrze. Nie znajdą mnie.
- Myślisz, że powiedziałbym im gdzie jadę? - spytał z niedowierzaniem. - Dobry agent, by tak nie zrobił.
- Ja nie wiem, co by zrobił czy nie zrobił. Powiedziałam tylko to, co myślę.
Nie skomentował tego. Zamiast tego rzekł:
- Pasują ci te buty.
- Myślisz? Dobrze wyglądają na mojej nodze?
- Tak i teraz ja cię błagam, chodźmy stąd... Mam dość tego miejsca. Siedzimy już tu pół godziny.
- Chodźmy, więc do kasy, mój ochroniarzu - rzekłam z wyższością, udając niewyobrażalnie bogatą damę.
- Niezła z ciebie aktorka - odrzekł Hawkeye, przyglądając mi się. - Nie myślałaś nad aktorstwem?
- Nie, ale jak tylko mnie uniewinnią, zastanowię się nad tym - odparłam z uśmiechem.
Wyszłam ze sklepu zadowolona, a wraz ze mną, członek Avengers.
Clint Barton podał mi przeciwsłoneczne okulary. Sam także swoje założył.
- Po co mi one? - zapytałam zdziwiona, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Aby nikt cię nie rozpoznał. I mnie także. Już i tak mocno się wyróżniamy.
- Niby czym?

YOU ARE READING
Pozory Mylą
Fanfiction- Myśl optymistycznie. - Ściga mnie drużyna Avengers oraz policja z całego miasta, bo uważają mnie za słynnego przestępcę Kameleona. Co niby widzisz w tym pozytywnego? - Masz u swojego boku, przystojnego ochroniarza - odparł z uśmiechem Clint Barton...