Starałem się, brać w płuca głębokie hausty powietrza.
Zaraz wyruszymy, na pokład Helicarriera.
Dzisiaj mieliśmy, odbić Alex z rąk Fury'ego.
A ja się stresowałem. Musiałem ją przynajmniej zobaczyć. Wiedzieć, iż jest bezpieczna. Że nic jej nie zrobili. Nie widziałem jej, zaledwie kilka dni i już teraz, nie mogłem bez niej usiedzieć na miejscu...
Byłem już gotowy.
Przeczesałem dłonią włosy, coraz bardziej poirytowany.
Gdzie była Natasha? Mieliśmy się spotkać o konkretnej godzinie, a jej nadal nie było. Jak ja tego nie cierpiałem. Ona zawsze musiała się spóźniać. Nawet wtedy, jak czekaliśmy na nią z Alex w kawiarni. Chyba nigdy się to nie zmieni...
- Jestem! Gotowi? - zapytała Nat ubrana w czarny kombinezon, pojawiając się z wielkim uśmiechem na ustach.
Steve wyszedł w swoim czerwono-niebiesko-białym stroju. Na plecach miał tarczę.
- Cały czas czekaliśmy na ciebie - zauważyłem ponuro.
- Oj tam, oj tam... Ale już jestem, prawda? Więc, gdzie jest ten twój kołczan i łuk?
- Stoi w kącie. - Wskazałem jej głową, po czym, kobieta szybko je wzięła.
- Dobra, mam linę. Wątpię, aby Fury uwierzył, że dałeś się złapać na kajdanki.
Wystawiłem ręce do przodu, a rudowłosa, mocno związała mi nadgarstki.
Skrzywiłem się, nie czując ja powoli drętwieją mi dłoni.
- Macie komunikatory? - upewnił się Steve.
- Już dawno.
- Tak.
- To czas ruszać...
Wyszliśmy z budynku, kierując się do jednego z latających pojazdów, stojących niedaleko.
***
Po jakimś kwadransie, byliśmy już na płycie lotniskowej Helicarriera.
Weszliśmy do środka, przemierzając znane nam jak na razie korytarze.
Szedłem pomiędzy Steve'em, a Natashą. Prawie stykaliśmy się ramionami, aby naprawdę wyglądało, że mnie pilnują.
Niektórych agentów mijanych po drodze, znałem, jak nie większość. Z niektórymi, byłem na różnych misjach, a jeszcze innymi prowadziłem treningi.
Patrzyli na mnie z ogromnym zdziwieniem, wymalowanym na twarzy.
Nie musiałem się specjalnie domyślać, o czym myśleli. Pewnie się zastanawiali, dlaczego zdradziłem organizację i Fury'ego - mojego szefa. Byłem mu w końcu oddany, po tym jak mnie przyjął pod swoje skrzydła. A tu proszę. Agent Barton, zwany Hawkeye i należący do drużyny bohaterów, Avengers, nagle zdradził oraz rozpoczął współpracę ze słynnym przestępcą Kameleonem. Ale niestety, został złapany przez swoich przyjaciół, także należących do drużyny i przyprowadzony do byłej organizacji. O mnie to można, by biografię napisać. Ciekawe, czy ktoś by to czytał...
- Mam was w zasięgu. Nie oddalajcie się ode mnie za bardzo, inaczej utracimy kontakt. Zobaczcie kto idzie w waszą stronę... - usłyszałem głos Sharon z komunikatora, w moim uchu.
Nagle przed nami, stanął nie kto inny, jak dyrektor T.A.R.C.Z.Y.
Zanim ktoś się odezwał, powiedziałem:

YOU ARE READING
Pozory Mylą
Fanfiction- Myśl optymistycznie. - Ściga mnie drużyna Avengers oraz policja z całego miasta, bo uważają mnie za słynnego przestępcę Kameleona. Co niby widzisz w tym pozytywnego? - Masz u swojego boku, przystojnego ochroniarza - odparł z uśmiechem Clint Barton...