Agent Barton natychmiast się przebudził. Rozejrzał się gwałtownie, po pogrążonym w ciemności pokoju, ale widząc mnie nad sobą, zmarszczył tylko brwi.
- Co ty, Alex, wyprawiasz? - jęknął. - Wiesz jak mi się dobrze spało?
- A mi wręcz przeciwnie! Chrapiesz tak głośno, aż czuć, jak moje łóżko drży w posadach.
- Obudziłaś mnie tylko, dlatego, że chrapię? - zdziwił się, patrząc się na mnie jak na wariatkę. - Tylko ty znalazłabyś taki głupi powód, aby mnie budzić...
Mądraliński się znalazł...
- Przy tobie nie da się spać! Jakoś poprzednio nie słyszałam, abyś chrapał.
- Czasem mi się zdarza.
- To niech ci się nie zdarza. Przynajmniej teraz. Spać mi się chce.
Westchnął głośno, lecz tego nie skomentował.
Ponownie położyłam się do łóżka.
Nagle poczułam, jak coś walnęło mnie w twarz, po czym, usłyszałam głośny śmiech agenta Bartona.
- To nie jest śmieszne! - zawołałam, odrzucając mu poduszkę oraz podnosząc się do pozycji siedzącej. - Naprawdę jesteś taki głupi?
Znów dostałam poduszką w twarz, lecz tym razem mocniej, ponownie słysząc jego śmiech.
Kurde, teraz przegiął! Wie przecież, iż niepotrzebnie się wściekam, gdy jestem zirytowana.
- Clint! - krzyknęłam zła. - Jeżeli zaraz nie zamkniesz twarzy, przysięgam, że będziesz miał przechlapane!
Clint złapał się przerażony za serce.
- Błagam cię, Alex. Nie krzywdź mnie! Zrobię wszystko! - mówił, aby po chwili, wybuchnąć głośnym śmiechem. - Twoje groźby nie robią na mnie najmniejszego wrażenia. Przyzwyczaiłem się i jako agent, i jako Avenger.
Patrzyłam się na niego naburmuszona, krzyżując ręce na piersi.
- Nawet wtedy, kiedy Kameleon ci groził, że mnie zabije? - zapytałam cicho, przyglądając mu się z ponurą miną. - Pomimo tego, że mogłam zginąć, na tobie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia?
Hawkeye natychmiast spoważniał.
Atmosfera między nami nagle zgęstniała, co łatwo było poczuć przez reakcję łucznika.
Usiadł na łóżku, przecierając dłońmi oczy.
Nie było już mu do śmiechu.
- To nie tak...
- To jak? Wtedy także cię nie obchodziłam, chociaż się bałam?
- Wręcz przeciwnie - powiedział, wbijając we mnie swoje palące spojrzenie. - Martwiłem się o ciebie. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Zamrugałam zaskoczona, widząc go tak poważnego.
Aż tak mocno się o mnie martwił? Zapewne przez pracę w drużynie Avengers. Musiał cały czas ratować innych ludzi. Nie byłam w tej sprawie wyjątkiem. Zwykła, kolejna ofiara. Nikt więcej.
- Gdy zauważyłem, że cię nie ma, byłem... - zaczął szukać odpowiedniego słowa - zdezorientowany. Kiedy cię szukałem, przyszedł do mnie Kameleon, mówiąc, iż cię zabił. Myślałem, że sam go zatłukę. - Zaśmiał się lekko, wbijając wzrok w ziemię.
- Więc jak mnie znalazłeś? - zapytałam w końcu. - Skoro mu uwierzyłeś...
- Nie uwierzyłem mu - zaprzeczył natychmiast, napotykając moje zdziwione spojrzenie. - Byłem wściekły, że z taką łatwością ciebie zabrał. Wątpiłem, aby zabił jedyną osobę, która mogła go wydostać z tego bagna. Niemal natychmiast rozpocząłem poszukiwania, pytając się o ciebie, a potem, nie mając lepszego pomysłu, przeszukiwać kajuty. Na szczęście, byłaś w jednej z nich.

YOU ARE READING
Pozory Mylą
Fanfiction- Myśl optymistycznie. - Ściga mnie drużyna Avengers oraz policja z całego miasta, bo uważają mnie za słynnego przestępcę Kameleona. Co niby widzisz w tym pozytywnego? - Masz u swojego boku, przystojnego ochroniarza - odparł z uśmiechem Clint Barton...