11. Impreza

3.1K 250 141
                                    

Przystawka składała się z krewetek oraz kawioru. Myślałam, że zwymiotuję, przy mężczyźnie. Paskudztwo.

- To mogę wiedzieć, dlaczego tu jestem? - zapytałam z powoli narastającą wściekłością. - Czemu mnie tu zaprosiłeś? Chyba nie bez powodu...

- Oczywiście, że nie! Chciałem ciebie zaprosić na moją imprezę.

Impreza? Nie na to się umawiałam.

- Nie wiem, czy to jest na tyle ważne, aby przerywać mój wypoczynek - zauważyłam. - Mogę wiedzieć, kiedy?

- Dzisiaj o dziewiątej. Zapraszam do mojej kajuty. Numer sto.

- Być może będę miała czas... - mruknęłam z niechęcią.

Stark nabrał na widelec, trochę kawioru i zwrócił się do mnie:

- Nie jesz?

- Nie! Ja tylko się zamyśliłam...

Dźgnęłam małą krewetkę widelcem i niepewnie wsadziłam ją do ust. Nie była taka zła. Gdy kupowałam je w sklepie, smakowały o wiele gorzej.

,,To jakaś komedia" - pomyślałam, powoli żując krewetkę. ,,Zaprasza kompletnie obcą sobie osobę na imprezę."

- Może coś o sobie opowiesz, Alex? Nic o tobie nie wiem. Skąd pochodzisz? - zainteresował się nagle miliarder.

Co odpowiedzieć?

- Z Włoch. Byłam na castingu i...  Dostałam się.

Czemu on był taki upierdliwy? Chwileczkę. Miałam się go podpytać o parę rzeczy.

- Ale nie mówmy o mnie, Tony - odparłam, akcentując wyraźnie jego imię. - Może ty opowiesz o sobie? Wiem, że jesteś członkiem znanej na cały świat drużyny...

Machnął ręką, jakby od niechcenia.

- To nic ciekawego...

- Wątpliwe. Jesteś w końcu bohaterem - zauważyłam z fałszywym uznaniem. - Ratujesz świat lub... łapiesz złoczyńców.

- Rzeczywiście... Mam kogoś na oku.

Uśmiechnęłam się milutko.

Jeszcze chwila i powie wszystko.

- To może mi o tym opowiesz? - zapytałam miękko.

Dotknęłam ręką, jego dłoni, chociaż w środku się stanowczo buntowałam.

- Przykro mi, skarbie, ale to ściśle tajne.

Rozczarował mnie tą odpowiedzią.

- Niemożliwe, aby taki geniusz jak ty, nie miał nic do powiedzenia. - Zrobiłam smutną minę.

- Powiem tobie tylko, że poluję na dużą szychę. Więcej nie mogę.

- Rozumiem - odrzekłam, udając przygnębioną.

- Ma pani chłopaka? - spytał nagle, przyglądając mi się uważnie.

Wytrzeszczyłam oczy, ale on, na szczęście, nie mógł tego zobaczyć.

O choroba!

Natychmiast wstałam i rzekłam:

- Przepraszam, ale przypomniałam sobie, że... Muszę coś załatwić w sprawie pracy.

- Ale na imprezie, będziesz? - dopytywał się Tony, trochę rozczarowany tym, że już idę.

- Może... Do widzenia.

Ledwo coś zjadłam, a musiałam stąd uciekać. Ten Stark jest chory. Jakim cudem, wszystkie kobiety go kochają? Prawie wszystkie, bo ja się do nich nie zaliczam.

Pozory MyląWhere stories live. Discover now