Przystawka składała się z krewetek oraz kawioru. Myślałam, że zwymiotuję, przy mężczyźnie. Paskudztwo.
- To mogę wiedzieć, dlaczego tu jestem? - zapytałam z powoli narastającą wściekłością. - Czemu mnie tu zaprosiłeś? Chyba nie bez powodu...
- Oczywiście, że nie! Chciałem ciebie zaprosić na moją imprezę.
Impreza? Nie na to się umawiałam.
- Nie wiem, czy to jest na tyle ważne, aby przerywać mój wypoczynek - zauważyłam. - Mogę wiedzieć, kiedy?
- Dzisiaj o dziewiątej. Zapraszam do mojej kajuty. Numer sto.
- Być może będę miała czas... - mruknęłam z niechęcią.
Stark nabrał na widelec, trochę kawioru i zwrócił się do mnie:
- Nie jesz?
- Nie! Ja tylko się zamyśliłam...
Dźgnęłam małą krewetkę widelcem i niepewnie wsadziłam ją do ust. Nie była taka zła. Gdy kupowałam je w sklepie, smakowały o wiele gorzej.
,,To jakaś komedia" - pomyślałam, powoli żując krewetkę. ,,Zaprasza kompletnie obcą sobie osobę na imprezę."
- Może coś o sobie opowiesz, Alex? Nic o tobie nie wiem. Skąd pochodzisz? - zainteresował się nagle miliarder.
Co odpowiedzieć?
- Z Włoch. Byłam na castingu i... Dostałam się.
Czemu on był taki upierdliwy? Chwileczkę. Miałam się go podpytać o parę rzeczy.
- Ale nie mówmy o mnie, Tony - odparłam, akcentując wyraźnie jego imię. - Może ty opowiesz o sobie? Wiem, że jesteś członkiem znanej na cały świat drużyny...
Machnął ręką, jakby od niechcenia.
- To nic ciekawego...
- Wątpliwe. Jesteś w końcu bohaterem - zauważyłam z fałszywym uznaniem. - Ratujesz świat lub... łapiesz złoczyńców.
- Rzeczywiście... Mam kogoś na oku.
Uśmiechnęłam się milutko.
Jeszcze chwila i powie wszystko.
- To może mi o tym opowiesz? - zapytałam miękko.
Dotknęłam ręką, jego dłoni, chociaż w środku się stanowczo buntowałam.
- Przykro mi, skarbie, ale to ściśle tajne.
Rozczarował mnie tą odpowiedzią.
- Niemożliwe, aby taki geniusz jak ty, nie miał nic do powiedzenia. - Zrobiłam smutną minę.
- Powiem tobie tylko, że poluję na dużą szychę. Więcej nie mogę.
- Rozumiem - odrzekłam, udając przygnębioną.
- Ma pani chłopaka? - spytał nagle, przyglądając mi się uważnie.
Wytrzeszczyłam oczy, ale on, na szczęście, nie mógł tego zobaczyć.
O choroba!
Natychmiast wstałam i rzekłam:
- Przepraszam, ale przypomniałam sobie, że... Muszę coś załatwić w sprawie pracy.
- Ale na imprezie, będziesz? - dopytywał się Tony, trochę rozczarowany tym, że już idę.
- Może... Do widzenia.
Ledwo coś zjadłam, a musiałam stąd uciekać. Ten Stark jest chory. Jakim cudem, wszystkie kobiety go kochają? Prawie wszystkie, bo ja się do nich nie zaliczam.

YOU ARE READING
Pozory Mylą
Fanfiction- Myśl optymistycznie. - Ściga mnie drużyna Avengers oraz policja z całego miasta, bo uważają mnie za słynnego przestępcę Kameleona. Co niby widzisz w tym pozytywnego? - Masz u swojego boku, przystojnego ochroniarza - odparł z uśmiechem Clint Barton...