03.

11.7K 935 474
                                    

Tydzień przed wycieczką na biwak w góry odbył się pierwszy w tym sezonie mecz piłki nożnej. Standardowo szkołę do której uczęszczał Harry reprezentowała drużyna składająca się głównie z osób, które Harry znał tylko z widzenia. Wyjątkami byli Jacob, który przez rok chodził z Harry'm na dodatkowe zdjęcia z matematyki, Olly, brat bliźniak Jacoba i Louis. Do drużyny zwerbowano go już w pierwszej klasie i Harry doskonale pamiętał ten moment i radość Tomlinsona. Ich klasy miały wtedy wspólną lekcję sportu ale nieszczęśliwie Harry złamał parę dni wcześniej rękę i miał zwolnienie lekarskie do czasu aż zdejmą mu gips i skończy rehabilitację. Siedział więc na ławeczce nudząc się niemiłosiernie, podczas gdy reszta rozgrzewała się. Dziewczyny stały gdzieś w boku w kółeczku i niechętnie robiły wymachy ramionami, natomiast chłopcy bardziej przykładali się do wszystkich czynności. Słyszał śmiech Louisa kiedy tamten rozmawiał z Ollym i przez chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się. O tak, Harry pamiętał dokładnie to przyjemne uczucie rozlewające się po jego ciele, kiedy Louis uśmiechnął się do niego i pomachał mu. A potem zaczęli grać w piłkę nożną, a pod koniec lekcji, kiedy wszyscy stali w dwuszeregu, nauczyciel wyciągnął Louisa na sam środek i pogratulował mu. Harry roześmiał się na wspomnienie zdziwienia malującego się na twarzy Tomlinsona i pokręcił głową. Pomyślał, że to z pewnością był dzień, w którym szkolna drużyna uzyskała jednego z lepszych graczy.

Harry w towarzystwie Lottie i jej koleżanki, którą dopiero co poznał, usiedli na trybunach. Starali się wybrać dobre miejsca, by nie być ani za blisko, ani za daleko i w końcu stwierdzili, że zajmą czwarty rząd. Żadna z dziewczyn nie chciała siedzieć u wylotu rzędu, więc Harry'emu przypadło to miejsce i nie narzekał, ponieważ w każdej chwili mógł się wychylić, jeśli by ktoś ograniczał mu widoczność. Obok niego Lottie siorbała zabawnie Coca-Colę a cała jej złość na Harry'ego wyparowała, z czego chłopak z lokami bardzo się cieszył. Mimo tego, że nie lubił się z nią kłócić ponieważ jakimś dziwnym sposobem nawet jeśli nie miała racji, to i tak wygrywała, to Harry uważał, że od czasu do czasu zdrowo jest się na siebie nawzajem zezłościć i na tym polega przyjaźń. Są nie tylko wzloty ale i upadki.

W głośnikach zaczęła grać muzyka i szkole cheerleaderki zaczęły tańczyć swój taniec. Wszystkie były ubrane jednakowo w białe, obcisłe topy i biało-niebieskie spódniczki, dziwnie pozaginane u dołu. Harry nie za bardzo lubił te ich stroje, ponieważ uważał, że odsłaniają zbyt dużo. Ale najwyraźniej innym się podobał ich skąpy ubiór więc Styles postanowił nie komentować tego. Chwilę po tym, kiedy dziewczyny zeszły z murawy żegnane gromkimi brawami i gwizdami na boisku pojawiły się dwie drużyny. Dzisiaj mieli zmierzyć się z pobliską szkołą, z którą nieczęsto dane im było wygrywać. Mimo wszystko Harry wierzył w to, że dzisiaj uda im się wydrzeć zwycięstwo z rąk przeciwników. Wstał, tak jak inni i zaczął wiwatować. Jakaś grupka po jego lewej odśpiewała dziwną piosenkę, w której umieszczone były wszystkie imiona reprezentantów jego szkoły i chociaż śpiewali niewyraźnie to Harry zrozumiał, że chodziło im o zagrzanie do walki.

Śledził wzrokiem każdego zawodnika z drużyny przeciwnej. Wyglądali na naprawdę mocno zbudowanych i Harry przez chwilę zląkł się, czy aby mają jakiekolwiek szanse. Wszyscy wyglądali naprawdę groźnie. Ale później spojrzał na jego drużynę i trochę się uspokoił. Ten rudy całkiem dobrze gra, pomyślał, spoglądając na zawodnika z numerkiem 28. Przejechał po wszystkich wzrokiem, zatrzymując się tylko na sylwetce Louisa, który wydawał się być lekko podenerwowany. Spoglądał na trybuny i Harry walczył sam ze sobą by nie roześmiać się na widok jego miny. Tomlinson wyglądał, jakby nie wiedział gdzie jest i co za chwilę ma zrobić. Jednak wtedy jego wzrok natrafił na chłopaka w czarnej koszulce opinającej jego ciało i z burzą loków na głowie i uśmiechnął się do niego. Poczuł się dwukrotnie zdeterminowany, by zagrać jak najlepiej, ponieważ Harry go oglądał i chciał zrobić na nim wrażenie. Tak więc kiedy rozległ się gwizdek i zaczęła się gra, Louis czuł się, jakby mógł fruwać. Z niebywałą łatwością strzelił do bramki dwa gole w ciągu pierwszych pięciu minut, a drużyna za każdym razem brała go w objęcia i darła mu się do ucha. Louis był pewien, że gra tak tylko z powodu Harry'ego. Już kiedyś tak było, kiedy zwerbowali go do drużyny. Czuł na sobie palące spojrzenie loczka i zagrał naprawdę dobrze.

Nim ktokolwiek zdążył mrugnąć okiem ktoś sfaulował Louisa, a ludzie na trybunach podnieśli się z siedzeń i zaczęli wymachiwać groźnie rękoma w stronę kapitana przeciwników. Harry krzyczał co tchu "zdjąć go z boiska" i podskakiwał niespokojnie, a koleżanka Lottie wyglądała tak, jakby miała za chwilę zalać się łzami. Natomiast siostra Tomlinsona stała i śmiała się z brata.

Ktoś zarządził przerwę i Louisa zdjęto z boiska. Harry, nie wiedząc co tak właściwie robi, pomknął w dół trybun aż na murawę, ciągnąc za sobą Lottie. Dopadł do ławki, na której usadzono starszego chłopaka i wpadł prosto w jego ramiona, które Louis nie wiedzieć dlaczego otworzył przed nim. Z jego twarzy zniknął grymas bólu a zastąpił je uśmiech. Po chwili oderwali się od siebie, a Louisa nagle napadła myśl, jak dziwnie musiało to wyglądać w oczach Harry'ego, więc przyciągnął do uścisku także swoją siostrę, która nieco opierała się tej demonstracji czułości.

- Wszystko z tobą w porządku, Louis? - zapytał Harry ze szczerym przejęciem wymalowanym na twarzy. Ukucnął przed niebieskookim, podpierając się dłońmi o ławkę, na której siedział.

- Nie wejdę na boisko już do końca meczu. - oznajmił Tommo, a Harry zamachnął się w powietrzu zaciśniętą dłonią i wydał z siebie serię przekleństw pod adresem chłopaka, który sfaulował Louisa, na co ten zaśmiał się. Pomyślał, że to strasznie urocze, kiedy Harry tak przejmuje się jego losem i przez chwilę wyobrażał sobie, że Harry jest jego chłopakiem i bije się z Mauryce'm, który zadał mu taki ból. Ale chwilę później wygonił te myśli ze swojej głowy i był niemalże zawiedziony, że w ogóle coś takiego przyszło mu do głowy.

- Świetnie grałeś, Lou. Naprawdę. - gdy Harry wypowiedział pochlebne komentarze serce Louisa jakby roztopiło się. Nie potrafił się nie uśmiechnąć. Mimo, że jego drużyna kolejny raz przegrała z przeciwnikami czuł się jakby wygrał cały świat, ponieważ po meczu Harry odwiózł go i Lottie do domu swoim samochodem, cały czas w drodze sypiąc komplementy o grze Louisa.

# #

Nawet nie macie pojęcia jak mi miło kiedy czytam chociaż jeden komentarz! Dziękuję!

Dałyście chłopakom coś na ten szczególny dzień? Ja dzisiaj z dziewczynami poszłam kupić 43 paczki Lay's i 21 gum-papierosów.


Oops! (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now