56.We krwi.

6.3K 469 39
                                    

Budzę się z tym cholernym bólem, ale nie dziwię się temu. Przesuwam dłoń, na której nadal zaciśnięta jest ta Justina i przesuwam ją w dół. Nos, który chowa w mojej szyi powoduje, że się wzdrygam.

-Śpij - słyszę jego potwornie zachrypnięty głos.

-Która godzina? - pytam słabym głosem, a on wraca ręką na jej poprzednie miejsce, a nawet trochę wyżej.

-Nie ma szóstej - burczy, poruszających się niespokojnie.

-Wstaję. Muszę wziąć prysznic przed zajęciami - niechętnie stwierdzam i próbuję zabrać jego natrętną dłoń.

-Chcesz się ze mną założyć, że w ciągu pół godziny wrócisz do łóżka? - prycha.

-Dlaczego? - marszczę brwi.

-Wstań - mówi, cofając swoją rękę.

-Gdzie twoja bluzka? - rozglądam się leniwie i przeszukuję dłonią miejsce przed sobą.

-Nie muszę patrzeć - odpiera, więc rezygnuję z jej poszukiwania.

Zasłaniam się ręką i z jękiem staczam się z łóżka. Czarny materiał mam tuż pod nogami. Odwracam się, żeby przekonać się, że w rzeczywistości jego oczy są otwarte, a na ustach igra złośliwy uśmiech.

-Świnia - przezywam go i jak najszybciej znikam z jego pola widzenia.

Nie jestem tak zażenowana, jak powinnam być. To przez to ile rzeczy już zrobił, żeby mnie zgorszyć. Po kilku krokach dociera do mnie o co właściwie mu chodziło.

Niemożliwością wydaje się chodzenie, a co dopiero siedzenie w salach wykładowych przez kilka godzin. Cholerny demon.

-Auć, auć, auć - mruczę pod nosem z każdym ruchem, jakby miało mi to pomóc.

Zabieram do łazienki świeżą bieliznę i długą granatową koszulę w kratę, przez którą nie będę musiała zakładać spodni. Kończy się ona zaraz powyżej moich kolan i jest jednym z najwygodniejszych ubrań, jakie mam.

Biorę długi prysznic, po czym osuszam się i przecieram dłonią duże zaparowane lustro. Z przestrachem zerkam na swoje pośladki, bo boję się co tam zobaczę.

-Kurwa - przeklinam, otwierając szerzej oczy.

W życiu nie widziałam tak różnorodnej palety kolorów i zaczynam się zastanawiać czy nie jest to groźne. Wyrzucam tą myśl z głowy i prędko się ubieram. Nie wiem czy chcę do niego wracać, ale w końcu to robię.

W ciągu mojej nieobecności zdążył skopać kołdrę na podłogę. Teraz leży na brzuchu w samych bokserkach. Jedna z jego rąk spoczywa pod jego brzuchem, a druga tuż obok głowy.

Jakiś impuls sprawia, że podchodzę do łóżka i biorąc duży zamach z całej siły uderzam go tak, jak on mnie. Jest to tak mocne, że czuję mrowienie na całej dłoni.

-Mocniej - słyszę jego śmiech i nie mogę uwierzyć, że tak właśnie reaguje.

-Żałuję, że nie mam więcej siły - wypalam, podnosząc pościel z ziemi i kładąc ją na łóżko.

-Pokazać ci jak to się robi? - nabija się ze mnie, przekręcając na plecy.

Nie odpowiadam. Jestem zbyt słaba, żeby nie zacząć tak po prostu wpatrywać się w jego ciało. Opalona, gładka skóra, tatuaże i wyrzeźbione mięśnie nie powinny być w jednym zestawie.

-Może czas zmienić tapetę w telefonie? - rozbawienie błyszczy w jego oczach.

Wzdycham i z grymasem na twarzy wdrapuję się na łóżko, żeby ulec pokusie i przytulić się do jego boku. Na moment zastyga w bezruchu, ale domyślam się, że to przez to, że zazwyczaj to on mnie dotykał.

-Co robisz? - pyta, jakby było to coś nadzwyczajnego.

-Leżę - odpowiadam, kładąc dłoń na jego piersi i dudniąc w nią palcami.

-Jest mi nieswojo w swoim własnym łóżku - przyznaje.

-Mam takie samo prawo do wykorzystywania cię, jak ty mnie - mówię.

-Więc to jest właśnie tym - mruczy, zaczynając się rozluźniać.

-Nic mi się nie chce - oznajmiam, przerzucając nogę przez jego uda.

-Jeszcze muzyka i mógłbym tak leżeć przez godzinę - stwierdza, prowadząc rękę w dół po moich plecach.

Zamykam oczy i kładę płasko dłoń w miejscu, gdzie spoczywała. Jego własna wkrada się pod moją koszulę, ale w porę reaguję.

-Nawet nie próbuj. Myślę, że przez kilka dni nie pójdę na uczelnię, jeśli to będzie tak boleć - obciąga w dół materiał zanim jego ręka spocznie na moich plecach.

-Nie masz nic pod spodem - odzywa się po chwili milczenia.

-Mam - kłócę się, drażniąc jego skórę paznokciami.

-Tak jakby czuję twoje cycki na swoim boku - informuje mnie.

-Oh - wzdycham, bo już wiem o co mu chodzi.

-Co właściwie chcesz robić, kiedy skończysz studia? - przycisza głos.

-Nie mam pojęcia. Mogę tłumaczyć teksty, opracowywać je, pisać artykuły, książki, nawet przeprowadzać wywiady i prowadzić program. Słowo mówione i pisane kierowane do większej grupy ludzi jest dla mnie - mówię w jego klatkę piersiową.

-Nadajesz się do tego - stwierdza i brzmi to dla mnie, jak komplement przez co na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

-Ty masz jakikolwiek plan na życie? W ogóle zastanawiałeś się nad tym czy to zawsze będzie tak wyglądać? To czym się zajmujesz i... To, że jestem tutaj? - z trudem podnoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy, ale są zamknięte.

-Nie, moje życie składa się z impulsywnych decyzji i ich dopracowania. Jedyny plan jaki teraz mam w głowie to sprzątnąć Ritę Carter. Jeśli to zrobię żadna dziennikareczka ani nikt inny nie będzie już mówił o moich interesach publicznie - uśmiecha się kpiąco.

Milknę, obserwując jak stopniowo jego uśmiech zanika. Nie podoba mi się to, co powiedział i zastanawiam się czy istnieje jakiś sposób, żeby wyperswadować mu ten pomysł.

-Jest szansa, że kiedyś znormalniejesz? - uparcie czekam, aż otworzy oczy.

-Czy chciałabyś, żebym był zwykłym człowiekiem? Byłabyś usatysfakcjonowana mając we mnie Aidena lub innego frajera, który nawet nie pomyślałby o robieniu rzeczy, które ja mam we krwi? - jedną ręką zgrania mnie tak, że teraz na nim siedzę.

Prostuję się i opieram ręce o jego tors, żeby nie musieć opierać całego ciężaru na pupie. Chyba przywyknę do tego bólu, bo bardziej ranią mnie jego słowa. Powiedzenie, że prawda boli, jest prawdziwe.

-Nie umiem odpowiedzieć. Chyba powinnam sobie wyobrazić, jakby to było, gdybym związała swoje życie z kimś dobrym - moje słowa sprawiają, że gwałtownie otwiera oczy i nawiązując ze mną kontakt wzrokowy podnosi się do siadu.

Poruszam się niespokojnie, bo czuję dyskomfort siedząc akurat na jego kroczu. Na ten ruch mocno przytrzymuje moje biodra rękami.

-Nawet nie próbuj - cedzi powoli, po czym zaciska szczękę.

Wzdycham z powodu jego dziwnych nastrojów. Nie myślę o ręce, która sama ląduje na jego twarzy i przyciąga ją do mnie. Justin odpowiada na moje pocałunki intensywniej, niż jest to konieczne.

Weakness // Justin BieberWhere stories live. Discover now