17.Szalony wzrok.

8.2K 504 28
                                    

Nie mogę skupić się na oglądaniu tych wszystkich roślin, gdy w mojej głowie nasilają się złe przeczucia. Mój towarzysz wydaje się przerażająco spokojny i wyrachowany, gdy rozmawia z mężczyzną.

-To centrum tego miejsca. Drzewo, które przywieziono prosto z Amazonii - oficer milknie, wpatrując się pijackim spojrzeniem w obiekt.

Drzewo jest wysokie i odróżnia się bardziej intensywnym kolorem zieleni. Robi wrażenie, ale nie patrzę na nie długo, bo pilnuję każdego ruchu mordercy. Ten korzysta z zamyślenia mężczyzny i powoli puszcza moje ramię, sięgając ręką do marynarki.

-Jeden pisk, a zajmę się tobą - szepcze, bo zauważa moją reakcję.

Otwieram usta, ale nie wypowiadam na głos ani jednego słowa, przez ciemny wzrok, jakim mnie obdarowuje. Jego oczy zwężają się, jak u zwierzęcia i nabierają dzikości. Prawie nie widać mu źrenic, co przywodzi na myśl szalony wzrok zabójcy.

-Jeden pisk - warczy ledwosłyszalnie.

Gdy stoję, jak sparaliżowana i mogę tylko obserwować, on odwraca się w stronę swojej ofiary i wyciąga spod marynarki dłoń, w której swobodnie trzyma nóż myśliwski. Chcę ostrzec jego ofiarę, ale nie jestem w stanie nic zrobić. Poza tym ona powinna się zorientować, że coś jest nie tak. Morderca specjalnie stawia kroki, które można usłyszeć i zwrócić na nie uwagę. W dodatku, gdy znajduje się tuż za plecami mężczyzny, zaczyna nucić pod nosem piosenkę, uśmiechając się przy tym.

Jest już za późno, gdy oficer reaguje. Zdąża tylko drgnąć, gdy on unieruchamia go od tyłu, przystawiając lśniące ostrze do szyi. Na próżno próbuje się rzucać i uwolnić. Jego nagły, intensywny strach sprawia, że ruchy mordercy są bardziej agresywne.

-Co to ma znaczyć?! - to pierwsze, co rzuca na wiatr.

-Oficerze, nie jest pan tak ograniczony, żeby się nie domyślić - twardy, szyderczy, ale cichy głos powoduje ciarki na moim ciele.

Zapada cisza, przez którą odchodzę od zmysłów. Wiem, co zaraz się stanie i chcę temu zapobiec.

-Czy to będzie jasny przekaz dla takich, jak pan? - zadaje pytanie i wiem, o co mu chodzi.

-Oh... - komendant domyśla się w końcu, z kim najprawdopodobniej ma do czynienia i jest jeszcze bardziej przerażony.

Jeśli zapach śmierci istnieje, to właśnie teraz nim oddycham.

-Niech to sprawi, że pana podwładni lepiej zastanowią się nad swoimi kompetencjami - rzuca i jednym, szybkim ruchem pociąga nożem wzdłuż jego szyi.

Nadal trzyma jego ciało, gdy się wykrwawia. Patrzę na to, jak zahipnotyzowana i dziwię się, że nie krzyczę. Nawet nie czuję łez, które w ostateczności powinny się pojawić. Życie szybko uchodzi z jego ofiary, a wtedy on ją puszcza tak, że ląduje na ziemi.

Mrugam oczami i przenoszę je na tego potwora. Jest zbyt zajęty czyszczeniem chusteczką noża i schowaniem go, żeby zwrócić na mnie uwagę. Chwilę później ściąga z rąk przezroczyste, cienkie, gumowe rękawice i również chowa je pod marynarką. Był przygotowany.

-Dobry wybór - komentuje nadal na mnie nie patrząc i rusza w drogę powrotną.

Stoję przez chwilę w miejscu, ale zmuszam się do dołączenia do niego, gdy ewidentnie na to czeka. Staram się zachowywać dystans i w ciszy przeżywam to, co przed chwilą się stało. Nie rozumiem swojego zachowania i braku jakichkolwiek emocji w obliczu zabójstwa.

-Mogę prosić? Mamy całą godzinę - mówi, wyciągając w moją stronę dłoń, w której jeszcze kilka minut temu trzymał nóż.

-Chcę wrócić do domu - wypalam lekko ochrypłym głosem i odwracam twarz, gdy jego usta wykrzywiają się w uśmiechu.

-Jeden taniec i jesteś wolna - wiem, że nadal czeka, aż podam mu rękę.

-Na zawsze? - zerkam na niego niepewnym wzrokiem.

-To tak nie działa. Na zawsze, ale przy mnie - odpowiada, a ja z bólem przełykam ślinę.

-Nie chcę - mówię mu coś, czego jest już świadomy.

-Mówiłem ci, że mrok dosięga każdego i jeśli ktoś raz miał z nim do czynienia, on go polubi - powtarza słowa z naszego pierwszego spotkania.

Milknę. Mam wrażenie, że w jednej chwili rezygnuję z tego, na czym mi zależy. Czuję delikatny dotyk na mojej ręce, ale ignoruję to. Wiem, że to on i jakoś teraz mnie to nie obchodzi. Może zrobić ze mną co chce, a gdy będę się stawiać może być tylko gorzej.

-Jeden taniec - obiecuje, przyciągając mnie do siebie i prowadząc do środka, gdzie są wszyscy goście.

Jestem jego marionetką, która daje mu dużo zabawy. Trafiam z nim na parkiet i to on wykonuje teraz wszystkie ruchy. Łapie jedną z moich dłoni i kładzie ją na swoim ramieniu. Jego ręka ląduje na mojej talii, a po chwili druga leniwie splata nasze palce. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko jest absurdalne.

Nawet jego ręka, którą mnie prowadzi jest za duża i zdecydowanie mi to nie pasuje. Każdy jego ruch jest idealny i nie wiem, jakim cudem sprawia, że moje też takie są. W końcu marionetki nie są idealne nawet w rękach największych mistrzów.

-Rozluźnij się - rozkazuje.

Nigdy nie słyszałam prośby w jego głosie i wiem, że nigdy nie usłyszę. Despoci nie umieją prosić czy dziękować. Nie posiadają nawet takiego instynktu. Wykonuje wolny obrót, który jest pełen gracji.

Mój wzrok nie wychla się spoza jego ramion. Nie patrzę wyżej, niż sięga jego krawat, choć on prowokacyjnie się na mnie patrzy. Wzdycham z czystej irytacji, a wtedy on robi nagły skłon przez co wyginam całe ciało w tył. Ten ruch mnie zaskakuje i sprawia, że odruchowo nawiązuję z nim kontakt wzrokowy. Zrobił to specjalnie i nie jest to żadna tajemnica.

-Fin* - wypowiada bezgłośnie.

Powracam do normalnej pozycji, ale nie odsuwam się od niego, bo wiem, że i tak będzie mnie prowadził pod ramię do wyjścia. Spieszę się, żeby stąd wyjść. Wrócić do mieszkania, skłamać, że wszystko w porządku i zakopać się w pościeli, która przyniesie mi spokój.

Nikt nie zwraca na nas uwagi, gdy opuszczamy to miejsce. On doskonale pamięta, gdzie zaparkował samochód, co jest niespotykane. Sama nie umiałabym go znaleźć, a on zrobił to bez najmniejszego problemu. Nie pytam skąd wie, gdzie mieszkam, gdy podjeżdża w odpowiednie miejsce. Bez słowa wyskakuję z auta w tej cholernej sukni. Słyszę jeszcze jego śmiech, gdy biegnę w stronę klatki schodowej.

Nie mam zamiaru się z nim żegnać. Nie ma takiej potrzeby, bo przecież to nie nasze ostatnie spotkanie. Skąd mam wiedzieć, że moje myśli nie okażą się tak trafne?




*fin - koniec (z francuskiego)

Weakness // Justin BieberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz