-Cześć, Carmelita - słyszę, pokonując w zamyśleniu schody.
Podnoszę głowę, żeby stanąć twarzą w twarz z chłopakiem Bailly. Nawet nie zwracam mu uwagi za to, jak mnie nazwał, bo nadal jestem roztrzęsiona po spotkaniu z mordercą.
-Cześć, Brand - rzucam i chcę go wyminąć, jednak w porę zachodzi mi drogę.
-Wszystko w porządku? Coś niemrawo wyglądasz - mówi, unosząc rękę do mojej twarzy.
Zaskoczona jego reakcją, odsuwam się i mrugam oczami, zanim znowu na niego spojrzę. Ma neutralną minę, przez co myślę, że nie miał w zamiarze nic złego.
-Umm... tak. Bai jest u góry? - pytam od niechcenia.
-Cóż... Jeszcze kwadrans temu była ze mną w łóżku - odpowiada, pokazując swoje zęby.
Zniesmaczona, wznoszę do góry oczy, a chłopak zaczyna się śmiać. Jak zawsze musi wspomnieć o tym, co dzieje się, gdy nie ma mnie w mieszkaniu.
-Lecę, cześć - rzucam, omijając go i wbiegając po schodach piętro wyżej, gdzie znajdują się odpowiednie drzwi.
Otwieram je kluczem i wchodzę do środka, gdzie mogę spokojnie odetchnąć. Mimo, że mieszkanie nie należy do mnie czuję się w nim bezpiecznie.
-Brandy, zapomniałeś o czymś? - słyszę rozbawiony głos przyjaciółki, przez co w duchu jęczę.
-Brand już skończył! - odkrzykuję, przez co chwilę później dziewczyna pojawia się z rumieńcami w przedpokoju.
-Jesteś dzisiaj później - zauważa, chcąc zmienić temat.
-Coś mnie zatrzymało - kłamię, odpychając się od drzwi i kierując do swojego pokoju.
-Co takiego? - Bailly podąża za mną.
Jej ciekawski charakter mi nie pomaga, a ja nie umiem tak po prostu kłamać. Kładę na biurku swoje rzeczy, próbując coś wymyślić.
-Musiałam wysłać paczkę do rodziców - odpowiadam, zabierając piżamę z szuflady.
-Jaką? - dopytuje, siadając na łóżku.
Odnajduję jeszcze kosmetyczkę i odwracam się w stronę drzwi, przelotnie na nią spoglądając.
-Tata chciał ofertę salonu samochodowego, a mama parę drobiazgów, których nie ma u nich w mieście - rzucam, idąc do łazienki.
Stojąc pod prysznicem, w duchu dziękuję sobie za te kłamstwa. W łazience spędzam, jak najwięcej czasu, żeby uniknąć dalszego przepytywania współlokatorki. Nie ma jej jednak, gdy wracam do pokoju, dlatego od razu idę spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rano wstaję lewą nogą, bo całą noc śniły mi się koszmary. Jestem zła, gdy ubieram parę modnych dżinsów i zwykłą białą koszulkę. Przepakowywanie czarnej torebki jest dla mnie udręką, ale w końcu udaje mi się to zrobić. Makijaż kamufluje widoczne na mojej twarzy zmęczenie, ale mój humor nadal jest do bani.
Jedynym pocieszeniem jest ciepła kawa na stole i kanapki, które musiała zrobić Bailly zanim wyszła. Powoli pochłaniam dwie kanapki i popijam kawę, gdy przychodzi mi wiadomość od Zacka. Uśmiecham się, gdy odczytuję, że za kilka minut po mnie podjedzie.
Jak najszybciej dopijam kawę i idę do łazienki, żeby umyć zęby i rozczesać włosy. Ledwo zarzucam na siebie czarną ramoneskę i wkładam trampki, gdy mój telefon się rozdzwania. Nie odbieram, bo domyślam się, że to Zack.

YOU ARE READING
Weakness // Justin Bieber
FanfictionNie oglądaj się za siebie, bo on tylko na to czeka. Na tym polega właśnie jego gra - czyjś strach go nakręca. Okaż słabość, a dasz mu sygnał.