47.Coraz bardziej.

6.8K 523 142
                                    

Jestem zdezorientowana, kiedy otwieram oczy. Wokół mnie jest bardzo jasno przez co krzywię się i mrużę oczy. Nadal jestem w pokoju Justina i nadal siedzę na jego kolanach.

Mrugam oczami, żeby wyraźniej widzieć jego twarz. Jeszcze śpi i widocznie nie ma zamiaru wstać dziś wcześnie. Opiera się o tył fotela, a ręce ma luźno splecione tuż za moimi plecami. Nie pamiętam momentu, w którym ktoś z nas pierwszy zamknął oczy.

Porusza się niespokojnie, a jego jabłko Adama drga, kiedy przełyka ślinę. Nie mogę się powstrzymać i unoszę rękę, żeby przejechać nią po jego delikatnie oklapniętych na czoło włosach. Unosi wyżej głowę i orientuję się, że robi to nieświadomie.

Uśmiecham się na myśl, że zaraz się obudzi. Być może powinnam go ostrzec przed jasnym światłem słonecznym, ale to zepsułoby jego pierwszą reakcję.

Wplatam drugą dłoń w jego włosy i powoli je przeczesuję, drażniąc przy tym skórę jego głowy. Po tym jak wydaje z siebie chrapliwe mruknięcie zaczynam się cicho śmiać.

Przestaję dopiero wtedy, kiedy gwałtownie łapie mnie za nadgarstki i otwiera oczy, których źrenice są dziko rozszerzone. Nawet ich nie mruży, a przecież jest nieznośnie jasno.

Wpatruję się w niego i czekam, aż coś powie. Jednak zamiast się odezwać, przekręca głowę i gryzie mnie w rękę, żeby później złożyć na niej mokry pocałunek.

Na ten dziwaczny gest w moim brzuchu pojawia się dziwne uczucie i nie mogę opanować pojawiającego się na mojej twarzy uśmiechu. Czy ktoś kiedykolwiek czuł się tak, jak ja?

-Rób tak dalej - nagle wzdycha i puszcza moje nadgarstki, zamykając oczy.

Kładzie ręce na moich udach i czeka, aż zacznę przeczesywać jego włosy, ale do głowy wpada mi coś innego. Denerwuję się i jednocześnie jestem podekscytowana, że zrobię coś, co może go zaskoczyć i coś, czego naprawdę teraz chcę.

Przenoszę dłonie na jego twarz i unoszę się wyżej, żeby łatwiej było mi dosięgnąć jego ust. Robię to szybko i niezgrabnie, ale świadomość, że pierwszy raz sama go pocałuję jest czymś nowym.

-Carmen - mruczy zaraz przed tym, jak odruchowo zaczyna oddawać pocałunki.

Uśmiecham się, nie przestając muskać jego ust i pozwalam, żeby przyciągnął mnie bliżej. Przejmuje kontrolę nad tym, co sama zaczęłam i powoli wędruje rękami pod moją koszulkę powodując dreszcze w każdym miejscu, które dotknie palcami.

Ignoruję to, że dociera do zapięcia mojego stanika i nie spiesząc się sprawnie go rozpina. Na moment odrywa się od moich ust i oboje z tego korzystamy, normując oddechy.

-Od wczoraj już mnie denerwował - mówi, ciągnąc za jedno z czarnych ramiączek i opuszczając je z trzaskiem.

-Co? - nie mogę skupić się na sensie jego słów.

Patrzę w jego oczy, kiedy odkrywa moje ramię i ściąga w dół jedno z ramiączek. Poprawia w tym miejscu szeroką bluzkę i po chwili robi to samo z drugiej strony.

-Powinnaś chodzić bez - odrzuca lekkim ruchem dłoni zsunięty biustonosz.

-Świetny pomysł - sarkam, bo nie wyobrażam sobie tego.

-Po domu - sprostowuje błyskawicznie nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, który sprawia, że milknę.

Nie przestaję na niego patrzeć, ale odruchowo poprawiam się na miejscu, bo trudno trwać w bezruchu z jego ciemnymi oczami na swojej twarzy. Czuję, że siedzę na czymś twardym i z myślą, że to jego telefon na oślep próbuję go zabrać.

-Kurwa - syk wydostający się z jego ust i nagłe odchylenie przez niego głowy w tył utwierdza mnie, jak bardzo się myliłam.

Zabieram dłoń z jego spodni i jestem pewna, że gdybym tylko potrafiła, spaliłabym się ze wstydu. Tylko na moment zerkam na niego, żeby zauważyć w jaki dziwaczny sposób się uśmiecha.

-Myślałam, że to telefon - tłumaczę się, jak idiotka.

-Nie mam nic przeciwko, żebyś go wyciągnęła - pierwszy raz słyszę, żeby tak głośno się śmiał.

Czuję się jeszcze bardziej skrępowana i zanim zdąży na mnie spojrzeć, chowam twarz w jego piersi. To najbardziej żenujący moment w historii mojego życia. Podejrzewam, że nikt nigdy nie zrobił takiej pomyłki, a nawet nie pomyślał, że można było taką zrobić.

-Przestań się śmiać - szepczę, bo mam dość tego, że nadal się ze mnie nabija.

-Przeprosiłbym, gdybym nie był sobą - słyszę zanim zacznie kaszleć.

Najchętniej sprałabym go teraz na kwaśne jabłko, a przynajmniej sprawiła, żeby nie było mu do śmiechu. Biorąc pod uwagę sytuację jestem w stanie to zrobić, a przynajmniej tak podpowiada mi intuicja.

To może być największy błąd mojego życia, ale wyrzucam tą myśl z głowy. Prostuję się i minimalnie odsuwam, żeby ponownie dotknąć dłonią jego spodni, gdzie znajduje się wybrzuszenie.

Obserwuję przy tym jego twarz, z której znika ten bezczelny wyraz, kiedy wciąga powietrze. Dostrzegam jak na jego szyi pulsuje widoczny punkt. Jego tętno zdecydowanie przyspiesza.

-Carmen, co robisz? - pyta domyślając się powodu moich działań.

-Sam mi powiedz, a to zrobię - odpowiadam, czekając aż będzie w stanie na mnie spojrzeć.

Robi to stosunków długo, badając emocje widoczne na mojej twarzy. Kiedy już jest pewien, jedną ręką przyciąga mnie to intensywnego pocałunku, a drugą gmera przy spodniach.

Zamykam oczy, czując nagły przypływ adrenaliny. Mlimo, że jakiś głos wyraźnie krzyczy, że to złe, ignoruję go. Po chwili czuję, jak chwyta mnie za dłoń i cały czas trzymając nakierowuje na swojego sterczącego penisa.

Pomimo moich nadziei przestaje mnie całować, a ja jestem zmuszona patrzeć mu w twarz. Kąciki jego ust wędrują w górę, a jego oczy błyszczą podnieceniem. Moje serce zaraz eksploduje.

-Jeśli tego nie chcesz to zabierz teraz dłoń - chrypi.

Nie udzielam mu słownej odpowiedzi. Zamiast tego mocniej chwytam jego penisa, na którym on też trzyma dłoń. Z jego gardła wydostaje się naprawdę głośny jęk, a mi szczerze się to podoba.

-Rób to... co ja - zdecydowanie mówienie jest dla niego teraz problemem.

Zaczyna poruszać ręką w górę i w dół po całej swojej długości, a ja staram się, żeby robić to samo synchronicznie. Ciche sapnięcia, które stara się stłumić sprawiają, że chcę usłyszeć go głośniej.

Wolną ręką przyciąga mnie za podróbek i zaczyna dziko całować, narzucając szybsze tempo temu, co robimy. Nie wiem ile mija czasu. Dla mnie to niezbyt długa chwila, kiedy zastyga w bezruchu, a po sekundach coś ciepłego przylepia się do mojej koszulki.

Zachłannie obserwuję, jak opada na oparcie i zamyka oczy, próbując się uspokoić. Na oślep naciąga bokserki, ale nie zapina spodni. Wydaje się wykończony.

-Jestem coraz bardziej skłonny... do tego... żeby nigdy nie dać ci odejść - dyszy całkiem poważnie.

Weakness // Justin BieberDonde viven las historias. Descúbrelo ahora