Wybudzona z popołudniowej drzemki, przecieram oczy piąstkami. Nade mną stoi mój tata z szerokim uśmiechem, który sprawia, że zmarszczki wokół jego lśniących oczu stają się bardziej wyraziste.
- Cześć śpiochu!
- Tato! - rzucam się na jego szyję z radością. - Jak dobrze znów cię widzieć!
- I nawzajem, kochanie! - puszcza mi oczko i siada obok mnie. - Jak się czujesz?
- Oprócz tego, że wszystko mnie boli przez fikającego Noaha, to całkiem dobrze.
- Oby tylko dał wam się wyspać chociaż troszkę - wzdycha, przywołując wspomnienia. - Jak byliście mali z Oliverem to darliście się non stop, aż w końcu mama jednej nocy po prostu wzięła was obydwóch do łóżka między nas. Tym sposobem potem nie mogliśmy was oduczyć spania z nami -śmieje się cicho.
- A propos mamy... Gdzie ona jest? -pytam.
Przecież mama nie przepuściłaby okazji do przyjazdu tutaj, żeby nas trochę podręczyć.
- Cóż... - wzdycha ojciec i widocznie smutnieje. - Jakby ci to powiedzieć...
- Tato, co się stało? - pytam zmartwiona i lekko przestraszona.
- Janine stwierdziła, że wystarczająco długo jesteśmy małżeństwem...
- Co?!
- Zażądała rozwodu - mówi beznamiętnym tonem, który przeraża mnie aż do szpiku kości.
- A-ale... - gwałtownie wciągam powietrze do płuc, analizując jego słowa. - Jak to?
Ojciec macha ręką, jakby w ogóle to nie było ważne. Dopiero teraz zauważam, że siedzi zgarbiony, jakby cała ta sprawa była dla niego nie do udźwignięcia. Nie wierzę w to, co przed chwilą usłyszałam. Mam nadzieję, że zaraz roześmieje się mi w twarz i powie: „Ha! Szkoda, że nie widziałaś swojej miny!". Nie dochodzi do mnie to, że moi rodzice mogą nie być razem. Oni od zawsze byli razem. Co prawda, mama podobno zawsze miała trudny charakter, ale tata był tym, który ją hamował i przemawiał do rozsądku.
- Lepiej powiedz jak tam z Harrym wam się układa?
- Jest lepiej - odpowiadam tylko, nadal analizując sytuację moich rodziców.
Jak na zawołanie z kuchni słychać głośny trzask garnków, no co Milly traci zainteresowanie moim tatą i biegnie do Harry'ego.
- Kochanie, wiesz może gdzie jest herbata w tym zielono niebieskim opakowaniu? - krzyczy z kuchni.
- Tam gdzie ją dałeś, kochanie! - odkrzykuję, a mój tata wybucha śmiechem.
Razem jemy obiad przygotowany przez mojego męża, a później panowie udają się do góry, żeby poskładać ostatnią szafkę do pokoju małego.
Kiedy obydwoje schodzą na dół, z radością stwierdzam, że tym razem obyło się bez przekleństw i rzucania śrubokrętem. Tata żegna się z nami, obiecując, że niedługo znów do nas wpadnie troszkę nas pomęczyć. Harry reaguje panicznym śmiechem i odpowiada, że lepiej żeby męczył go ukochany teść niż teściowa.
***
Kolejny tydzień mija bardzo szybko. Harry pracuje na zmianę w biurze i w domu, ślęcząc po nocach nad stosami papierów i próbując ratować upadającą firmę. Kilka dni po świętach zmuszony był zamknąć oddziały w Ameryce i teraz niczym tonący, który łapie się brzytwy, stawia wszystko na jedną kartę, podpisując kontrakt, który albo całkowicie go utopi, albo uratuje. Ja natomiast zajmuję się przyjemniejszymi rzeczami i kompletuję wyprawkę dla Noaha. Syndrom wicia gniazda pojawia się u mnie bardzo efektownie, ponieważ specjalnie dzwonię po Ashtona, żeby przestawił meble w salonie.
- Chyba jednak będzie lepiej jak sofa stanie tam - wskazuję palcem pod ścianę, gdzie jeszcze nigdy nie stała.
- Jesteś pewna? - pyta Ash, ciężko dysząc. - Nie dam rady przestawić jej z powrotem tutaj.
- Jestem pewna!
Zrezygnowany przesuwa sofę we wskazane przeze mnie miejsce. Uradowana rozglądam się po pokoju.
- I jak? - pyta i opada na mebel.
- Jest cudownie, Ash! - wykrzykuję i klaszczę w dłonie z radości. Ponownie rozglądam się po pokoju. - A może by tak jeszcze przesunąć ten fotel tam... - wskazuję ręką koło kominka.
- Nie męcz już chłopaka - odzywa się Harry z rozbawieniem.
Nie usłyszałam jak wchodził do salonu. Odwracam się w jego stronę i mierzę go uważnym spojrzeniem. Mój mąż zakopał topór wojenny i jakimś cudem weszli z Ashtonem na ścieżkę zgody. Oczywiście zapiera się rękami i nogami, że to wcale nie przez jego orientację seksualną. Nie do końca w to wierzę, ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo najważniejsze jest to, że się nie kłócą.
- Pod kominkiem będzie wyglądał źle- stwierdza Ash po chwili namysłu.
- Też tak uważam - popiera go Harry.
- Och, naprawdę?! - prycham z niedowierzaniem.
Teraz to się nawet zgadzają! No, nie wierzę! Zaraz tutaj chyba padnę, po prostu.
- Tak blisko kominka będzie za ciepło.- Ashton stara się przekonać mnie do swojej racji.
- Lubię ciepło! - wyrzucam ręce w powietrze.
- Louise, kochanie... - Harry siada obok mnie na sofie i zgarnia mnie do uścisku. - Temu fotelowi naprawdę jest dobrze obok biblioteczki i lampki. To idealne umiejscowienie.
- Dobra - prycham i uśmiecham się do niego. - Ale gotujesz obiad.
Harry wzdycha, a Ashton parska śmiechem. Chwilę później zostawia nas samych, bo idzie do pracy. Oplatam szyję mojego męża swoimi ramionami i opieram swoje czoło o jego. Upajam się jego zielonymi tęczówkami z żółtymi plamkami w niektórych miejscach. Jego miętowy szampon uderza we mnie i zamykam oczy, czując ciepło bijące od niego. Harry przysuwa się do mnie na tyle, na ile pozwala mój duży brzuch. Uśmiecha się szeroko i skrada szybkiego całusa, a później przenosi swoje dłonie na brzuch. Noah jakby wiedział, że jego tata czeka aż się poruszy, od razu zaczyna kopać, uciskając przy okazji mój żołądek, pęcherz i wszystko inne.
***
Sylwestra spędzamy razem z Harrym siedząc przed telewizorem w salonie. Mój mąż bębni palcami w podłokietnik sofy, czym doprowadza mnie do szału, ale staram się skupić na książce.
- Louise?
- Mhm? - odpowiadam, nie odrywając wzroku od książki.
- Lou? - Zaczyna miziać mnie swoimi długimi palcami po ramieniu, żeby zwrócić na siebie moją uwagę.
- Co? - odkładam otwartą książkę na brzuch i wpatruję się w mojego męża.
- Naprawdę mi przykro i strasznie jest mi głupio przez to wszystko, co się stało - wyznaje po chwili milczenia. - Nie chcę stracić ani ciebie, ani firmy. Oczywiście jesteś dla mnie najważniejsza, tak jak nasz syn, który lada moment przyjdzie na świat, ale kiedy stracę firmę, stracę wszystko.
- Harry... - wzdycham i obracam się przodem do niego. - Będzie dobrze. Może to brzmi strasznie tandetnie, ale tak będzie. Nie stracisz firmy. A nawet jeśli, to damy sobie radę, naprawdę. Jak Noah się urodzi, wrócę do pracy i przejmę wyższe stanowisko, które proponował mi Tomlinson.
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ale'. Ty poszukasz czegoś innego, z twoimi kwalifikacjami i doświadczeniem, będą się o ciebie bić.
- Po tym jak splajtuję, nie sądzę żeby...
- Och, zamknij się - prycham i wywracam oczami. - A nie stracisz wszystkiego, bo i ja, i Noah będziemy z tobą. Zawsze. Możesz mieć już mnie dość, ale ja i tak zostanę.
- Lou...
- Bo cię, kuźwa, kocham!
- Ja ciebie też kocham, Louise -uśmiecha się szeroko i nachyla w moją stronę, żeby mnie pocałować. - I chyba właśnie zrozumiałem jaki to skarb mieć kogoś takiego, jak ty.

YOU ARE READING
Wedlock | Harry Styles ✔
FanfictionŻycie w małżeństwie wcale nie jest takie łatwe i kolorowe jak we wszystkich filmach. Przecież w filmach nie rzucają talerzami przy porannej wymianie zdań. Ale nikt nie powiedział, że miłość jest łatwa. Nie, ona wymaga poświęcenia i prawdziwe...