Rozdział VIII

1.4K 114 4
                                    

- Kares spójrz, właśnie zaczęło się piekło dla wszystkich tych niewinnych ludzi.

Vilya siedziała na stoku i patrzyła jak wściekły smok wylatuje z Ereboru i leci wprost na miasto nad jeziorem. Vilya nawet z tak daleka słyszała krzyki i lament, smok z minuty na minutę niszczył miasto coraz bardziej, część ludzi starała się uciec z płonącego miasta. Zaraz potem miasta już nie było. Vilya siedziała i patrzyła na to wszystko, niestety nie mogła pomóc tym ludziom, chociaż bardzo tego pragnęła. Otrzymała misję, by odnaleźć pierścień i nie zostać zauważoną. Obiecała wypełnić tą misję, lecz ona miała wobec pierścienia inne plany. Na razie utrzymywała wszystko w tajemnicy i była wściekła na siebie samą z tego powodu, wiedziała, że przez to tysiące niewinnych osób musi zginąć. Siedziała i dłubała kawałkiem patyka w ziemi, bitwa ze smokiem trwała już dość długo,  w końcu przestała dłubać, ponieważ smok padł martwy na szczątki miasta.

- Długo wytrzymali, nie sądziłam,  że go zabiją - w oddali zauważyła maszerujące wojska elfów z Mrocznej Puszczy - a więc szykują się do bitwy, Kares czeka nas wyjątkowe widowisko.

Zapadła noc i zauważyła, że ocaleni ludzie zmierzają w kierunku zniszczonego miasta Dale,  tam gdzie zatrzymało się wojsko króla lasu.

- Ciekawe czy Legolas również tam jest - pomyślała - Kares czas spać, musimy nadal czekać, może nam się jutro poszczęści i nasza misja się zakończy.  Dobranoc.

Ułożyła się wygodnie, koło konia, okryła derką i zasnęła. Nazajutrz Vilya obudziła się i zjadła śniadanie,  znalazła kawałek drewna i zaczęła znów dłubać w ziemi, patrząc w dal na przebieg wydarzeń. Ledwo bitwa się zaczęła,  a dołączył do niej oddział krasnoludów oraz orków.

- W końcu się pojawili, jak zwykle spóźnieni.

Bitwa rozpoczęła się na dobre, nie wiadomo było kto wygra, krótko pod wieczór pojawiły się wielkie orły i zaczęły zmieniać bieg bitwy. Ta bitwa trwała jeszcze długie godziny, a Vilya czekała na jej koniec. Wreszcie pojedynek się zakończył, wiele elfów, ludzi, krasnoludów, a nawet orków zginęło. Wojska powoli zaczęły się rozjeżdżać.

- Musimy poczekać do rana.

Rano Vilya posiliła się i osiodłała konia, wyruszyła w drogę w stronę Ereboru. Dotarła na miejsce dość szybko, zsiadła z konia i zaczęła chodzić pomiędzy ciałami poległych, niestety nigdzie nie wyczuła pierścienia, w końcu dała za wygraną, zawróciła i wraz ze swym towarzyszem postanowiła ruszyć do Mordoru. Nawet nie wiedziała, że w tym momencie była obserwowana przez kilku elfów. Nim dotarła do Mordoru minęło kilka dni, które spędziła na poszukiwaniach lecz na próżno nic nie znalazła. Po dotarciu na miejsce każdy w Mordorze witał ją z należytym szacunkiem, a ona źle się z tym czuła. Zauważyła, że część wieży została odbudowana, podszed do niej jeden z orków.

- Pani, witamy cię z powrotem, twa komnata jest już gotowa oraz w twej komnacie oczekują goście.

- Dziękuję, zajmij się Karesem,  masz go nakarmić oraz wyczyścić.

Zabrała ze sobą swą broń oraz ekwipunek i skierowała się w stronę wieży. Weszła przez wielką żelazną bramę i skierowała się w stronę krętych schodów, weszła kilka pięter do góry i znalazła się przed wielkimi drewnianymi drzwiami od komnaty. Popchnęła je z łatwością i weszła do środka, na łóżku zauważyła znajome twarze.

----------------------------

Kilka dni wcześniej.....

Tauriel wraz z Legolasem wracali w stronę Mrocznej Puszczy.

- Powiedz mi - zaczął Legolas - w jaki sposób udało ci się ją namówić, by powiedziała tobie swe imię.

- Wiesz, kobieca solidarność. Haha.

VilyaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt