86. Avada Kedavra!

8K 602 891
                                    

Zadrżała mu powieka, gdy Bellatrix Lestrange zaśmiała się niczym demon z samego piekła, okrążając go. Aby uniknąć śmiertelnego zaklęcia wbiegł przez główne wejście do Hogwartu. Z każdej strony toczyły się pojedynki, a on sam musiał stoczyć ten jeden z własną ciotką. Z kimś, kto budził w nim od zawsze przerażenie. Czarownica syknęła, gdy ponownie chybiła.

- Ty zdrajco! Ty tchórzu! Słabeuszu! Powinieneś zdechnąć! - krzyczała, podążając za nią. - Nie masz odwagi, aby ze mną walczyć, więc stań spokojnie i daj mi się trafić, zdrajco krwi!

Zrobił krok w jej stronę, a potem rzucił Drętwotę, która prawie ją trafiła. To nie był Longbottom, samo rzucanie podstawowych zaklęć nie mogło zapewnić mu zwycięstwa, a co dopiero życia. Zacisnął palce na różdżce matki, prosząc w myślach, aby go nie zawiodła. Zamachnął się, aby rzucić Avadę, co zaskoczyło Bellę, która nie spodziewała się takiej śmiałości ze strony siostrzeńca.

Warknęła wściekle, rzucając łańcuszek przekleństw wraz z salwą zaklęć, które chłopak odpierał odruchowo. Nie zauważył zrujnowanej ścianki w Wielkiej Sali, przez co przewrócił się na bok, a różdżka przeturlała się poza jego zasięg. Bellatrix zaśmiała się, podskakując wesoło. teraz nie mógł jej uciec. Był w pułapce, a ona zaraz miała zakończyć jego żywot, dopiero teraz, gdy wszystko zaczynało się układać. Koniec różdżki Lestrange zalśnił na zielono, a potem wypowiedziała najgorsze zaklęcie:

- Avada Kedavra!


*****


Nie mogła się ruszyć.

Każdy ruch ją bolało. Krew leciała z rozciętego łuku brwiowego i złamanego nosa. Podparła się na dłoniach, próbując wstać, by dalej walczyć, ale po prostu nie miała siły. Mogła się spodziewać, że Lucjusz nie będzie walczył uczciwie. Wykorzystał chwilę jej nieuwagi, przeniósł się w czarnym dymie za nią, a potem uderzył laską z całej siły w twarz.

Mężczyzna stał przed nią z kpiącym uśmieszkiem. Napawał się przewagą nad nią. Mógł w końcu wymazać istnienie tej przeklętej rodziny i mógł to zrobić, ale z jakiegoś powodu zawahał się, przez co Alice doczołgała się do różdżki, by mieć czym się bronić. Wstała i na zgiętych nogach starała się utrzymać równowagę.

- Ojciec byłby dumny z twej odwagi, ale popatrz Alice, ledwo stoisz, czy naprawdę chcesz się więcej nacierpieć? Nie odwlekaj nieuniknionego.

- Cier...piałam - wychrypiała, wypluwając krew na ziemię. - Tyle lat... i to... wszy... wszystko z twojej winy.

Lucjusz zacmokał niezadowolony, a potem obszedł ją dookoła, chcąc lepiej się przyjrzeć jej wątłemu ciału. Wystarczyło jedno zaklęcie. Uśmiechnął się szerzej - nareszcie plaga tego świata zniknie. Ostatni jego błąd zostanie naprawiony. Ocalała Manson zdechnie i to z jego ręki tak, jak zawsze tego pragnął.

Alice zdążyła unieść tarczę, ale zdając sobie sprawę, że to nie powstrzyma zbliżającej się śmierci, rzuciła się na ziemię, zdzierając przy tym kolana aż do krwi, rozdzierając materiał spodni. Jeżeli miałaby zginąć. Zginie w walce! Obiecała sobie zemstę! Za krzywdę jej rodziny, za obarczenie Rili tą odpowiedzialnością. Lucjusz Malfoy był trupem!

- Expelliarmus! - wytrąciła mu różdżkę, nim zdołał się obronić. Uniósł ręce w geście poddania. - Drętwota!

Czarodziej padł na plecy ze stęknięciem. Nie wykonał żadnego ruchu. Uważnie obserwował koniec różdżki wycelowanej w jego stronę. Tego obrotu spraw się nie spodziewał, postanowił, więc innej metody.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz