To była ciężka noc dla Harley.
Znów miewała koszmary, które od kilku tygodni jej nie dokuczały. Po raz kolejny widziała Dwór Meyling, martwe ciała i to spojrzenie niebieskich oczu jej siostry - całkowicie pozbawionych wszelkich uczuć. Chciała krzyczeć przez sen, ale głos utknął jej w gardle. Zerwała się z łóżka, oplatając mocniej kołdrą, jakby to ona miała ochronić ją przed wszelkim złem świata.
Postawiła bose stopy na drewnianej podłodze i przeszedł ją zimny dreszcz. Założyła ciemną bluzę i stare trampki, po czym skierowała swoje kroki do salonu Gryffindoru. Płomień w kominku już wygasał, obrazy również cichutko pochrapywały ogarnięte snem. Harley wyciągnęła różdżkę, rzucając zaklęcie Lumos, by oświetlić sobie drogę. Lęk, który jej towarzyszył przy tych koszmarach był dziwny, inny niż dotychczas. Potrzebowała z kimś porozmawiać. Uspokoić skołatane nerwy...
Niestety Dumbledore i jej ciotka przebywali poza Hogwartem, dlatego liczba kandydatów znacznie się zmniejszyła. Równie dobrze mogła iść do opiekunki Domu Lwa, McGonagall, ale coś w głębi serca podpowiadało jej, że to do lochów powinna zawitać tej nocy. Przeszła przez portret Grubej Damy, która otwierając się, mruknęła coś niezrozumiałego. Mimo to zignorowała uczennice i ponownie zapadła w sen ,,dla urody'', jak to określiła. Harley zeszła po schodach, stając przed dobrze znanym, irytującym portretem starego czarodzieja.
- Och, toż to moja ulubiona dziewczynka - powiedział zaspanym głosem. - Czy wiesz, że za moim portretem jest tajemne przejście do lochów? A chyba tam zmierzasz...Mhm? - Obraz poruszył jednoznacznie brwiami, przez co dziewczynę przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Chcę przejść.
- Czy znasz hasło?
- Nie...
- Jaka głupiutka dziewczynka, nie znasz hasła, więc nie mogę cię przepuścić. Chyba, że odpowiesz na moją zagadkę. Powtórzyć ci ją? - Harley skinęła głową. - Oho! Wspaniale!
,,Szukają mnie głupcy, szukają mądrale, lecz nie przejmują się mną wcale.
Szukają mnie biedni, szukają bogaci, lecz nie zawsze są mnie warci.
Mają ją dzieci, mają ludzi starzy i młodzi, ślepi lub głusi, chromi i niemi a dla innych pozostaję marzeniami.
Jestem błogosławieństwem, jestem przekleństwem, powiedz, czy wiesz czym jestem?''
- To trudna zagadka - skwitowała zawiedziona.
- Cóż za czasy nastały, by dziewczynka w twoim wieku nie wiedziała, o czym rzecze... To takie rozczarowujące. - Pokręcił teatralnie głową.
- ,,Szukają mnie głupcy... szukają mądrale''? Sens życia? ,,Lecz nie przejmują się mną wcale''... nie to nie to. Czy dasz mi podpowiedź?
- O, jaka głupiutka dziewczynka! Już mówiłem, nie podpowiem.
- ,,Mają ją dzieci... i ludzie starzy, młodzi''... czyli wychodzi na to, że ma to każdy, ale każdy tego szuka, czy tak?
- O, jaka mądra dziewczynka, dobrze kombinujesz... Za to chyba mogę dać ci jedną tyciusią podpowiedź. - Zachichotał. - ,,Masz jej w sobie mnóstwo, kiedy On nie ma jej wcale''.
- On? Jaki ,,on''? Kto taki?
Mężczyzna na portrecie skrzywił się na samą myśl o tej osobie. Płótno pobladło i cofnęło się, po raz pierwszy będąc niekulturalnym, odpędził Harley ruchem ręki. Dziewczyna tupnęła nogą, zirytowana, że znowu przez ten obraz zmarnowała tyle czasu... A jednak odpowiedź ją intrygowała, podobnie, jak podpowiedź... ,,Masz jej w sobie mnóstwo, kiedy On nie ma jej wcale''.
Zeszła schodami do lochów, rozglądając się, czy Irytek nigdzie nie czai się, by znów napędzić jej niezłego stracha. Miała dość tego poltergeista. Stanęła przed prywatnymi komnatami profesora Snape'a, powtarzając sobie, jak bardzo to absurdalny pomysł. Wyrzuci ją i jeszcze odejmie tyle punktów Gryffindorowi, że nawet za trzy pokolenia nikt nie nadrobi tych punktów. Wzięła głęboki oddech, a potem zapukała lekko w drzwi, wierząc, że to wystarczy, by nauczyciel ją usłyszał. Głupia! - powiedziała w myślach. On na pewno o tej godzinie śpi.
Cofnęła się o dwa kroki, gotowa odejść, gdy usłyszała skrzypnięcie zawiasów. Odwróciła się powoli, napotykając zaskoczoną twarz Mistrza Eliksirów. Czarne szaty, które nosił utwierdziły ją w przekonaniu, że nie tylko ona tej nocy nie śpi.
- Co ty tu robisz o tej godzinie? - warknął niezadowolony nauczyciel.
- Profesorze... potrzebuję pomocy - wyszeptała, prawie płacząc, na szczęście powstrzymała łzy, nim te napłynęły do oczu. - Czy mogę wejść?
Snape przypatrywał się jej zgarbionej sylwetce. Z rozczarowaniem przyznał w myślach, że wcale nie zmieniła się, nadal pozostawała bardzo chuda. W panujących ciemnościach doskonale widział jej odstające kości policzkowe, a nienaturalnie szara skóra zdradzała, że wcale o siebie nie dbała. Niechętnie przepuścił ją w drzwiach, pozwalając, by zajęła miejsce na kanapie. Zawsze jej zaniedbanie rzucało mu się w oczy, kiedy przychodziła do niego, w ciągu dnia nie widział tego... a może nie chciał widzieć? Mistrz Eliksirów nie zajął swojego miejsca w fotelu, lecz stanął przed dziewczyną.
- Powinienem odjąć Gryffindorowi pięćdziesiąt punktów za twoje włóczenie się po nocy i nachodzenie nauczyciela - odezwał się mężczyzna, a Harley pokiwała smutno głową w geście zrozumienia. - To, czy to zrobię, zależy od tego, z czym do mnie przychodzisz...
- Obudziłam pana? - spytała, rozglądając się po jego komnacie oświetlonej teraz wypalającymi się świecami, już znała odpowiedź. - Widzę to... tamten dzień znów mnie nawiedza... Widzę te martwe ciała, wzrok Rili, nim próbuje mnie zabić...
- Nie jestem twoją niańką, by pomagać ci zwalczać koszmary. Twoje problemy mnie nie interesują - odpowiedział, w końcu siadając we fotelu. - Powinnaś z tym iść do opiekunki swego Domu.
- Też tak pomyślałam, ale z jakiegoś powodu... poczułam, że to pan mnie zrozumie. - Snape uniósł zaskoczone brwi.
Westchnął zirytowany, wiedząc, że tak łatwo jej się nie pozbędzie. Machnął różdżką, a na małym stoliku stojącym między nimi pojawił się imbryk i filiżanka, do której za pomocą magii nalał herbaty. Ta dziewczyna go kompletnie nie interesowała, od kiedy skończył swoją misję zleconą przez Dumbledore'a, a jednak teraz z nią tu siedział, w środku nocy i częstował herbatką, jak bardzo to uwłaczało jego chłodnej osobie.
Z drugiej strony, to właśnie ona mogła rozwiązać jego problemy. Malfoy miał misję, został Śmierciożercą, ale Snape wiedział, że nie robił tego z własnej woli, ale by zadowolić ojca. Musiał zabić Dumbledore'a... mógł całkowicie dać się pochłonąć ciemnym mocom... a jednak pozostawał dla niego ratunek.
Ratunek siedział tuż przed Severusem.
- A na koniec... widzę jego twarz. Tę straszną twarz... - wymamrotała. - Jego twarz... - Spojrzała z żalem na nauczyciela.
- Czyją? - zapytał ostrożnie.
- Voldemorta. On już wie, gdzie jestem, prawda? On po mnie przyjdzie, a jeśli nie... przyśle kogoś. Tak czy inaczej moje przeznaczenie leży w jego rękach, prawda? Ja... umrę?
- Napij się herbaty - nakazał jej, ale nie ruszyła się z miejsca. - Zakon zadba o twoje bezpieczeństwo. Zostaniesz przeniesiona i trzymana pod nadzorem jego członków. A skoro twój los jest przesądzony, radziłbym zamknąć wszelkie sprawy, by odejść stąd z czystym sumieniem.
- Co ma pan na myśli?
- Jeżeli chcesz możesz powiedzieć Draco, kim jesteś.
***********************
Zaczynami maraton!

YOU ARE READING
Avada Kedavra ✔
FanfictionTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...