Lekcja histori szybko minęła.Mia musiała gdzieś iść załatwić jakieś sprawy więc zostałam tylko ja z Justinem.
-Czyli...dzisiejsza impreza u Coonora odpada?-spytał chłopak.
-Niestety.Dzisiaj nauka.
-Cholera,skarbie-wywrócił oczami i mnie przytulił.-współczuje ci takich rodziców.
-Zazdroszcze ci-mruknęłam posyłając mu spojrzenie.Rodzice Justina to...że tak powiem jedni z najłagodniejszych rodziców jakich znam.Chłopak mieszka w pięknym i wielkim domu.Rodzice często wyjeżdżają przez co chłopak może zapraszać znajomych kiedy chce i ile chce.Na imprezy również wychodzi kiedy chce i wraca o której chce.Gdy jest pijany rodzice nic nie mówią.Twierdzą,że jest dorosły i wie co robi.Gdybym ja wróciła o dwudziestej drugiej dostałabym szlaban na tygodnie,a on wraca na luzie o czwartej do domu.Robi co mu się żywnie podoba.Mimo,że jest bogaty i rozpieszczony nie zachowuje się tak.Nie pokazuje na każdym kroku ile ma pieniędzy i za to go kocham.
Szliśmy właśnie pod salę angielskiego gdy nagle na kogoś wpadłam.Moja torba upadła na podłogę,a z niej wysypało się pare zeszytów i kartek.
-Uważaj jak łazisz kretynko!-fuknął Patrick.Boże,czy ja muszę na każdym kroku go spotykać.
-Ty uważaj.To ty na mnie wpadłeś-warknęłam,a on prychnął.
-Prosze cie.To ty łazić nie umiesz ślamazaro.
-Zamknij sie już!-krzyknęłam.
-To ty cały czas drzesz morde-podniósł głos.Teraz to ja prychnęłam.
-Jesteś żałosny Roberts.
-Ty też Stivan-odbił pałeczke.Gdy jesteśmy na siebie źli (czyli cały czas) mówimy do siebie po nazwisku.Nienawidzimy sie-co chyba widać.Ile to już trwa?Um...tak mniej więcej od przedszkola.Ten cymbał jak na złość mieszka na przeciwko mnie.Od przedszkola nie trawiliśmy siebie.Początkowo były to małe sprzeczki.Ciągnął mnie za warkoczyki,ja deptałam mu po stopach lub nawet gryzłam.Później zaczęło się gorzej.Przezywaliśmy siebie i dokuczaliśmy sobie na każdym kroku.W całej szkole nas znają i gdy sie kłócimy...to nic wielkiego.Nie ma dwóch tak wielkich wrogów w tej szkole od nas.Robert jest przystojny.I to bardzo.Ale też nieznośny!Nienawidze tego idioty!Jest dobrze zbudowanym szatynem z szarymi oczami.Ja znowu jestem blondynką z pocieniowanymi włosami i dużymi zielonymi oczami.
Nie wiem dlaczego lecą na niego wszystkie laski.Co z tego,że jest przystojny i umięśniony?Nie ma za grosz mózgu.To typowy bad boy.Idiota,kretyn,frajer i...Ugh!Mogłabym tak wymieniać bez końca.Nienawidzi mnie i vice versa!A te puste blond lale lecą tylko na jego wygląd,a jemu się to podoba.Pochodzi z nią chwile...zaciągnie do łóżka i zostawi.Nie bawi się w dłuższe związki.I może to dobrze.Która laska wytrzymałaby z nim więcej niż pare dni?Schyliłam się i zaczęłam zbierać rzeczy do torby.Gdy chciałam wziąźć zeszyt Patrick nadepnął go butem przez co podniosłam wzrok i zobaczyłąm jego szyderczy uśmiech.
-Mógłbyś wziąść swoją nogę z mojego zeszytu?-syknęłam.
-Poproś.
-No chyba cie coś boli!-podniosłam głos.-weź tą cholerną noge,bo ci ją zaraz oderwe!
-Poproś-powtórzył uśmiechając się chytrze.Mówiłam już jak bardzo go nie lubie?
-Chyba śnisz-syknęłam i wstałam.-Weź.Tą.Cholerną.Noge-warknęłam akcentując każde słowo.
-Bo co?-spytał,a ja uśmiechnęłam się przebiegle.
-Bo to-i w tym momencie z całej siły nadepnęłam mu na nogę.Patrick krzyknął z bólu i odskoczył łapiąc się za bolące miejsce,a ja szybko zgarnęłam zeszyt.
-Suka-wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Trzeba było nie deptać mi zeszytu-odparłam i wyminęłam go specjalnie trącając ramieniem.Justin szedł obok mnie,a ja piorunowałam go wzrokiem.
-No co?-spytał w końcu.
-Gówno-warknęłam.-nie pomogłeś.
-Skarbie.Kocham cie,ale do niego wole sie nie zbliżać.Jeszcze by coś zrobił z moją piękną buźke-zaśmiał się.-ale musze powiedzieć,że Patrick to mega ciacho i gdyby był gejem...już dawno by się ze mną umówił.
-Na pewno-parsknęłam.
-Śmiesz wątpić?-spytał,a ja pokazałam mu język.
-Chciałbyś się umówić z takim ptasim móżdżkiem jak Patrick?
-Czemu nie?
-Wszyscy tacy sami-pokręciłam głową.-lecicie tylko na wygląd.
**********************************************************************I mamy drugi rozdział :D Spoko narazie?

YOU ARE READING
To tylko układ
Teen FictionSiedemnastoletnia Sophie i osiemnastoletni Patrick nienawidzą się od zawsze. Ona-uśmiechnięta,nieśmiała,towarzyska. On-typowy bad boy który nie bawi się w dłuższe związki. Czy udawanie pary zmieni coś w ich życiu?