Być może przeczytaliście tytuł i pomyśleliście "no ta, a Pingwin tyle rzeczy obiecała i nie zrobiła". Wiem, że zalegam z rozdziałami, ale uwierzcie mi, że mimo wakacji, nie obijam się w tym czasie, a wręcz przeciwnie, cierpię ostatnio na nadmiar rzeczy do roboty :C
Tak czy siak od zawsze zmagałam się z problemami takimi jak: słomiany zapał, chęć robienia wszystkiego na raz, brak rytmu dnia i w ogóle życia oraz brak organizacji pracy. I długo mi zajęło nim udało mi się dojść do etapu, w którym regularnie coś robię, a jednak nawet tak chaotyczna osoba, jak ja, zrobiła w życiu parę rzeczy i nie zawaliła terminu przy ważnych projektach.
1. Jasno określcie cele. Niby takie proste, ale jestem pewna, że większość z Was myśli sobie czasami coś w stylu "ale bym się nauczył(a) programować/grać na gitarze/latać na paralotni", a potem takie marzenia odpływają w dal. "Don't let your dreams be dreams, just do it!" czy jakoś tak to szło. Jak postanowicie, że przez najbliższe wakacje coś zrobicie, już teraz zmuście przyszłego siebie do realizacji celu. Np. zapiszcie się na kurs albo znajdźcie korepetytora. A najlepiej to ustalcie termin i zapłaćcie, wtedy będziecie faktycznie przymuszeni i po prostu zaczniecie działać.
2. Róbcie jedną rzecz. Badania jasno wskazują, że podzielna uwaga nie jest efektywna, świadczy tylko o tym, że człowiek jest przymuszony do robienia kilku rzeczy na raz (np. jest rodzicem). Najlepiej zająć się jednym i nie rozpraszać. To trudne, wiem, ale da się w takim postanowieniu wytrwać, jeśli się odpowiednio przygotuje. Tylko żeby było jasne, nie mówię, że nie możecie na raz uczyć się grać na perkusji, jeździć konno i rysować. Chodzi o konkretne cele, konkretne projekty, a przede wszystkim o robienie jednej czynności w danym odcinku czasu. W końcu nie gracie na perkusji, jadąc na koniu, więc nie powinniście też grać w gry, odrabiając lekcji. (Ale słuchanie podcastu i jednoczesne robienie czegoś automatycznego to super sprawa).
3. Ustalcie czas. Ja w trakcie roku akademickiego zazwyczaj chodziłam na zajęcia po 9 lub nawet po 10, a że jestem rannym ptakiem, wstawałam o 7, nawet, kiedy ćwiczenia były na 13. Wypoczęta i jeszcze niezestresowana siadałam do kompa i po prostu robiłam rzeczy, które musiałam zrobić - pisałam referat, uczyłam się, obrabiałam zdjęcia itd. To mi tak mocno weszło w nawyk, że jak do zrobienia było coś większego, po prostu szłam wcześniej spać i wstawałam o 5 lub ucinałam sobie drzemkę przed pracą, żeby się zresetować. Wiem jednak, że nie każdy umie wstawać rano, bo to nie leży w jego naturze, więc wszystko zależy od Was, jak sobie zorganizujecie dzień. Tak, jak Simowie, mamy potrzebę rozrywki i kiedy wskaźnik jest niski, musimy się zmuszać do obowiązków i nie umiemy się skupić. Mój poranny system działał, bo po przebudzeniu byłam "świeża", żadnego zmęczenia i stresu, mogłam z łatwością zrealizować wszelkie projekty. Potem szłam na zajęcia, a wieczorem odreagowywałam, najczęściej wychodząc ze znajomymi. I tak miałam czas na zaspokojenie wszelkich potrzeb, a dzięki wstawaniu rano i odbębnieniu obowiązków jeszcze przed wyjściem, miałam też kilka godzin, by sobie dorobić.
4. Wyróbcie nawyki. Rodzice często mówią "najpierw obowiązki, potem przyjemności" i to jest święta prawda, dopiero jak dorosłam, zrozumiałam. Jak już włączę grę czy odpalę Netflixa, nie dam rady po prostu wyłączyć i zacząć pisać referatu. (Tutaj miałam dwuminutową zwiechę, bo nie wiedziałam, jak odmienić "referat", a piszę to, bo jestem tym faktem zszokowana). Dlatego teraz, czyli w wakacje, kiedy wszystko robię w domu, nie pozwalam sobie na rozrywkę, dopóki nie wykonam obowiązków. Tutaj poprzedni punkt się kłania, bo jak się przyzwyczaiłam, że o 11 odpisuję na e-maile, a potem do 17 pracuję nad projektem, żeby koło 18 zająć się czymś przyjemnym, to w danych godzinach po prostu robię, co trzeba i nie myślę o pozostałych zajęciach.
5. Róbcie listę zadań. Niby głupie i proste, ale działa. A najlepiej zróbcie listę, którą nie tylko Wy widzicie. Dobrą opcją jest serwis Trello, gdzie możecie utworzyć tablicę dla kilku osób, a tam ustalać zadania dla każdej z nich. Jak widzę, że ludzie, z którymi pracuję, odhaczają kolejne punkty, czuję przymus, żeby też coś robić. Do tego Trello liczy procentowo, ile już zdążyliśmy wykonać, więc mój prosty umysł chce szybko dobić do 100%, to zaś nie pozwala mi robić wszystkiego chaotycznie, tylko po kolei tworzyć kolejne rzeczy, żeby szybko podrzucić reszcie rezultaty i wykreślić je z tablicy. Są też apki mobilne, które robią z Was postaci rodem z gier - są tam statystyki, misje, osiągnięcia, levelowanie itd. Jest to w cholerę motywujące, bo widzicie rezultaty starań w formie niemal fizycznej. Możecie swoje zadania wpisywać jako misje, zaś wszelkie treningi, które wpiszecie do apki, pozwolą Wam rozwijać staty. Ja nic nie polecę, bo choć wiem o nic od dawna, jeszcze nie korzystałam, ale pewnie po wyprowadzce będę zmotywowana do działania i wtedy więcej o tym napiszę.
6. Ustalcie miejsce do pracy. Najgorsze, co możecie zrobić, to praca w sypialni. Nie będę się tu rozpisywać, dlaczego, internet już obfituje w odpowiedzi, po prostu uwierzcie na słowo, że potrzebujemy różnych przestrzeni do różnych rzeczy. Jeśli macie możliwość, róbcie rzeczy poza domem, np. w szkolnej świetlicy, bibliotece miejskiej, parku czy nawet w cichej kawiarence. Jeśli możecie to zrobić tylko w domu, najlepiej oczywiście w pomieszczeniu, które służy tylko do pracy. Ale nie każdy ma taką możliwość (sama wynajmowałam pokój w małym mieszkanku i miałam biurko obok łóżka), więc są na to sposoby. Jak się da, pracujcie w jadalni, salonie czy choćby przy innym biurku niż gracie w gry. Jeśli się nie da, oszukujcie mózg i podzielcie wystrój pokoju na fazę pracy i fazę odpoczynku. Przed rozpoczęciem robienia projektu możecie np. złożyć wersalkę, odsłonić rolety czy nawet ubrać się w coś konkretnego. Po skończonej pracy, przygotowujecie wyro do spania (przydatne, jeśli idziecie na imprezę i potem padacie na twarz o 5 rano), zasuwacie rolety, ściągacie bieliznę i wskakujecie w najwygodniejsze dresy. Warto też nie włączać gry/serialu od razu po zamknięciu edytora tekstu lub odłożeniu jakiegokolwiek narzędzia pracy, tylko wyjść na trochę z pokoju. Najlepiej pójść na szluga/spacer, wziąć prysznic, coś zjeść, zadzwonić do mamy, wyprowadzić psa, cokolwiek, żeby wyraźnie oddzielić od siebie fazę pracy i odpoczynku. To samo w drugą stronę, nie polecam wyłączać gry i rzucać się do wykonywania projektu. Chyba że jest 3 w nocy, przysypiacie, a musicie skończyć do rana, wtedy warto pół godziny pograć w jakąś szybką grę, aby się rozbudzić.
7. Zróbcie plan i podzielcie większe zadania na części. Już kiedyś pisałam, że warto myśleć o napisaniu rozdziału, a nie napisaniu książki. Oczywiście nie chodzi mi o to, żeby w ogóle nie zwracać uwagi na spójność między kolejnymi fragmentami, ale o rytm pracy. Lepiej dawać sobie tygodniowe deadline'y na poszczególne zadania niż roczny deadline na cały projekt. Mniejsze rzeczy mózg łatwiej ogarnia. I jeśli zrobicie sobie listę zadań, nie wrzucajcie tam wszystkiego na raz, ale np. jedno zadanie rozbite na kilka punktów. Po skończeniu zrobicie sobie kolejne. W ogóle przed rozpoczęciem pracy nad czymś większym, warto poświęcić trochę czas na przygotowania, np. wypisanie, czego po kolei musicie się nauczyć. Dzięki temu później będziecie mogli myśleć już tylko o samej nauce, a nie o procesie. Ustalcie też hierarchię zadań, bo w końcu są rzeczy ważne i ważniejsze. Tutaj Trello znowu się spisuje znakomicie, bo ma kolorowe etykietki, które wskazują, czym najlepiej zająć się najpierw.
To tyle ode mnie na dziś. Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku szkolnym komuś z Was się te porady przydadzą. Ja postaram się niedługo w końcu wrzucić obiecane już dawno temu rozdziały, a od połowy września pewnie będę się ekscytować jak głupia, bo wyjeżdżam na pół roku do Czech w ramach Erasmusa. Indżojcie.

CZYTASZ
Pingwinowe różności
Non-FictionTutaj pojawią się wszelkie twory, na które nie ma miejsca w Pingwinowym kursie pisania. Każdy chce się czasami wygadać, tak samo ciocia Pingwin, dlatego stworzyłam Pingwinowe różności. W tym miejscu będą się pojawiać wszelkie moje przemyślenia o...