Rozdział 42 "Śmierć i wszystkie jej oblicza"

1.1K 109 6
                                    

*Elena*

Gdzie byłam? Wszystko wydawało się takie przyćmione, niewyraźne, zagłuszone. Otaczała mnie...pustka? Nie, nie, nie. To było znajome uczucie.

Otworzyłam oczy, które od razu napotkały jego oczy. Złote, kocie oczka...uspokajały mnie, były niemą obietnicą końca.

~ Idziemy po ciebie - szept głosu nieznanego, a zarazem bliskiego. 

Ktokolwiek wymówił te słowa nie mógł wiedzieć, że Elena Cross, do której zapewne kierował tę obietnicę...już nie żyje.

Odwróciłam się by na swojej drodze napotkać drugą parę oczu. Tym razem przyprawiających o dreszcze - bo moich własnych.

Znajdowałam się na wodzie, a wokół rozpościerał się nieskończony błękit. Poruszałam się nie wywołując najmniejszej fali; tafla pozostawała nieporuszona, a w jej odbiciu widziałam swoje. 

Widziałam strach i ból. Kiedy ostatnio tak się czułam? Było w tym coś...ludzkiego, normalnego, coś czego nie czułam od bardzo dawna, za czym wręcz tęskniłam - poczucie, że żyje...

Nachyliłam się by zmącić swoje oblicze dłonią, ale to się nie poruszyło...wręcz przeciwnie.

Ręka, która jeszcze chwilę temu pozostawała tylko odbiciem, teraz wynurzyła się z wody i złapała mnie. Jednym, silnym pociągnięciem sprawiła, że weszłam za drugą stronę wodnego zwierciadła.

- Eleno - głos, który słyszałam dochodził znikąd, nie mogłam nawet określić, czy słyszę go w umyśle, czy jest on realny. - Musisz mnie wysłuchać. - Znałam ten głos. Ta wizja...lub czymkolwiek to było, różniło się od poprzednich.

Tonęłam nie tracąc tchu, płynęłam w kierunku dźwięku. Na dnie wody, gdy pod stopami poczułam miękki piasek zobaczyłam postać. Postać, której miałam nadzieje nigdy już nie spotkać.

- Miło cię widzieć dziecko.

- Bez wzajemności, matko.

⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜⚜

*Chris*

Modliłem się. Wznosiłem swe prośby do Niebios w oczekiwaniu na jakąkolwiek łaskę, łudząc się że może to coś zmienić. Ona umierała...i była to moja wina. Powinienem to przewidzieć, nie skupiać się tylko na niej, ale na wszystkich graczach. 

Jednak od kiedy ona dołączyła to przestała być gra, czyż nie? To pytanie zadawałem sobie po stokroć, gdy wraz z jej bratem przekroczyliśmy próg Przejścia. Byłem gotów poświęcić wszystko.

Otoczyła nas ciemność rozjaśniana pojedynczymi płomieniami świec. To właśnie w ich świetle ujrzałem Elenę. Siedziała na kamiennym tronie niczym posępna królowa śmierci. Miała otwarte oczy, ale ich wzrok na pewno nie sięgał tej sali. Wyglądała jak pusta skorupa. Jakby nie zostało w niej nic...

Koło niej stał...ojciec i trzymał jej rękę na ramieniu, z uśmiechem spoglądając na nas.

Zatrzymałem Shaya, który już zamierzał zrobić krok w ich stronę. Spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Shaii-shu, uspokój się. - Musiał usłyszeć drżenie mojego głosu, gdyż zatrzymał się z niechęcią.

- Ojcze. - Mruknąłem cicho, ale echo mojego głosu zaniosło to ohydne słowo do niego.

- Synu, wraz z Eleną zaczynaliśmy się niepokoić, że już nie przyjdziesz.

Słyszałem jak laska Shaya zaczyna syczeć niczym drewno wrzucone do ogniska. 

Świat magiiHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin