Neville podążał do Pokoju Życzeń niemal w podskokach. Wiedział, że Romilda przygotuje pomieszczenie i będzie cierpliwie czekała na jego przybycie. Okazała się niezwykle satysfakcjonującą dziewczyną. Sprawiała zdecydowanie mniej kłopotów niż Weasley. Romilda zawsze interesowała się tym, co mówił, a to było dla niego bardzo ważne. Ani razu nie przyłapał jej, jak wywraca w jego stronę oczami, w przeciwieństwie do pewnej rudej, która robiła to regularnie. Kiedy dotykał Romildy, jej reakcja zawsze była zadowalająca i satysfakcjonująca. Gdy Ginny raz za razem odmawiała mu jego praw jako jej chłopaka, szukał kopulacji u innych dziewcząt. W końcu był Lordem i miał swoje potrzeby. No bo powiedzmy sobie szczerze, która nie marzyła o nocy z Wybrańcem? Niektóre dziewczyny szły chętnie, inne trzeba było przekonać. Ale jak zawsze powtarzał Dumbledore, to wszystko dla większego dobra... a co ważniejsze, dla jego osobistego dobra. Och, niektóre twierdziły, ze nie są gotowe, ale dostawały to, na co zasłużyły, podobnie jak on. Jeśli chciały zostać czyste dla swojego przyszłego męża, powinny były lepiej bronić swojej cnoty. Przecież nie przymuszał ich fizycznie. Przez lata obserwował Albusa, od którego nauczył się manipulowania ludźmi, a poza tym Dumbledore zawsze potrafił je odpowiednio ustawić w taki czy inny sposób.
Czy to jego wina, że Weasley była oziębłą suką? Nie, ona to tylko udawała. Potter na pewno dobrał jej się do majtek. Prawie pieprzyli się w miejscach publicznych. Najwyraźniej nie mógł nawet pójść na lekcję, żeby nie usłyszeć nowych plotek o ich ostatnich wyczynach. Zachowywała się jak suka w cieczce. Rzucała mu w twarz ten związek po tym wszystkim co zrobił dla jej biednej jak myszy kościelne rodziny. Wydawałoby się, że ta szmata powinna okazać więcej wdzięczności.
Neville sądził, że przynajmniej Molly jest po jego stronie. Wysłał jej kilka listów dokładnie opisujących wątpliwe moralnie zachowanie jej córki. A ona odpowiedziała tylko jednym wyjcem. Ta chciwa baba najwyraźniej postanowiła stręczyć córkę Potterowi, żeby mogła się dobrać do jego złota. Babcia powiedziała mu, że Molly nie miała nic przeciwko prostytuowaniu się za młodu. To była jedna z przyczyn, dla których w ogóle zaczął z Ginny. Kobiety Prewettów słynęły z wielkich cycków, co tylko dodawało uroku ich rozpustnej naturze. A on miał takiego pecha, że to Potter zbiera owoce z tego drzewa genealogicznego. Szkoda, że nie udało mu się jej chociaż zmacać zanim go rzuciła.
Wyrzucił nieprzyjemne myśli z głowy. Niech Potter ją sobie ma. Jego zdaniem Romilda była lepsza. Znała swoje miejsce i nigdy mu nie odmawiała. Zgadzała się na wszystko i miała całkiem przyjemną powierzchowność. Jeśli będzie grzeczna, może nawet zrobi z niej Lady Longbottom. O ile dziewczyna zyska aprobatę babki. Zajmie się tym później, teraz mieli cały dzień, żeby ich ciała poczuły się rozkosznie.
Neville otworzył drzwi do Pokoju Życzeń i ujrzał Romildę stojącą obok wielkiego, pluszowego łoża, które wyglądało na nadzwyczaj komfortowe. Na szafce nocnej stały butelki z olejkami i inne rzeczy, które zapewnią im pamiętny dzień. Drzwi za jego plecami zniknęły, ale nie zwrócił na to uwagi. Nie zorientował się, że znajduje się w zapieczętowanym pokoju bez drogi ucieczki. Skupił całą swoją uwagę na swojej dziewczynie, która stała plecami do niego.
Było w niej coś innego. Z zainteresowaniem powiódł po niej spojrzeniem od stóp do głów. Jej włosy opadały prosto, zastępując jej normalne fale. Miała też jakieś piętnaście centymetrów wzrostu więcej. Potem wyczuł charakterystyczny zapach Eliksiru Wielosokowego. A więc dzisiaj tak się bawili?
Nie po raz pierwszy odgrywali role. W końcu miał dziewczynę, która robiła użytek ze swojej wyobraźni. Odkąd zaczęli ze sobą chodzić, Romilda skubnęła wiele włosów innych dziewcząt. Dzięki temu mógł wyruchać ciała Hermiony Granger, Susan Bones i Luny Lovegood. Wolałby Weasley, żeby mieć to z głowy i przestać się tym zadręczać, ale wiedział, że nie powinien prosić o to Romildy. Wiedział jak drażliwe potrafią być czarownice i nie chciał psuć czegoś tak dobrego. No cóż, zaliczył już dziewczyny z trzech domów Hogwartu. Wyglądało na to, że dziś motywem przewodnim będzie dom węża. Okazało się, że miał rację, gdy Pansy Parkinson spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się do niego. Romildzie udało się idealnie zagrać jej złowieszczy uśmieszek.
═══════════════════
- Po prostu nie mogłeś odpuścić! – warknął Harry na Remusa tak ostro, ze wszyscy w pokoju aż podskoczyli. Ten ton zranił Remusa bardziej niż słowa.
- Szczeniaczku... - zaczął Remus, ale Harry gwałtownie mu przerwał.
- Nie mów tak do mnie! – warknął Harry na starego wilka, po czym spojrzał w oczy osoby, której rola w jej życiu najbardziej przypominała ojca. – Sam mi powiedziałeś, że będę musiał podejmować trudne decyzje, jeśli wrócimy.
- Ale nie sądziłem, że zabicie własnego ojca będzie jedną z nich. Jak możesz w ogóle o tym myśleć? – spytał Syriusz, niezdolny ukryć gniewu. Ginny i Daphne popatrzyły na siebie z niedowierzaniem. To dlatego Harry nie chciał ujawnić tożsamości mężczyzny poddanego praniu mózgu. Obie poczuły ból w sercach, gdy zrozumiały dylemat, przed jakim stanął Harry.
- MYŚLISZ, ŻE CHCĘ TEGO, DO KURWY NĘDZY? NIE MASZ NAWET POJĘCIA JAK BARDZO CHCĘ TAM PÓJŚC I PRZYPROWADZIĆ GO Z POWROTEM! DAĆ MAMIE TO ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE, KTÓREGO ZAWSZE PRAGNĘŁA! ZABIŁBYM, ŻEBY CHOĆ RAZ POROZMAWIAĆ Z NIM, A NIE ZE STARYM ZDJĘCIEM! CHCĘ ŻEBY WRÓCIŁ TAK BARDZO, ŻE TO AŻ BOLI, ALE TO... NIE... JEST... MÓJ... TATO! TO ZAPROGRAMOWANY ASASYN W CIELE MOJEGO OJCA! – Harry z całej siły huknął pięściami w stół, żeby podkreślić swoje słowa. Miał nadzieję, że to pozwoli mu zapanować nad pragnieniem, by rozerwać kogoś na strzępy. Jego wewnętrzna bestia szalała, by wyrwać się na wolność, a Harry czuł się podobnie jak ona. Nie wiedział jak długo jeszcze będzie w stanie utrzymać Cienia na wodzy.
- Masz rację, Łapo, co do konieczności podjęcia decyzji – kontynuował Harry, zanim ktoś zdołał mu przerwać. – Oto mój wybór. Od tej chwili koniec półśrodków. Nie biorę więźniów, zostawiam za sobą tylko trupy – warknął Harry tak złowieszczo, że wszyscy zgromadzeni poczuli się, jakby temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni. Nim ktokolwiek zdołał powiedzieć choć słowo, młody mężczyzna wybiegł z pokoju. Ginny chciała za nim podążyć, ale Syriusz zablokował jej drogę. Narastała w nim wściekłość na wszystko, co ci skurwiele uczynili jego najlepszemu przyjacielowi. A jeszcze głębszy gniew wypełniał go, gdy myślał o tym, co ta sytuacja czyni z chłopakiem, który był jego synem we wszystkim oprócz krwi. Syriusz miał niezłe pojęcie, gdzie znajduje się teraz jego chrześniak. Cholera, przydałoby mu się to tak samo jak Szczeniaczkowi, ale Harry musiał pobyć teraz sam. Nikt nie był bezpieczny w jego pobliżu. Ostatnim czego chciał, to żeby Ginny go takiego zobaczyła.
Za moc czerpaną z Cienia trzeba było zapłacić. Równowaga między człowiekiem i bestią była bardzo delikatna i nie można jej lekceważyć. Kiedy pantera pragnęła ruszyć na łowy, niemądrze jej odmawiać, bo często kryły się za tym mądrość i ważny cel.
- Daj mu czas. Kiedy Harry będzie gotowy, odszuka cię – powiedział jej Syriusz do Ginny i spojrzał na swojego drugiego najlepszego przyjaciela. – Ciebie to też dotyczy, stary. Zrobiłeś to co słuszne. To brzemię jest za ciężkie, żeby miał je dźwigać sam. Daj mu czas, żeby sam to zrozumiał – pocieszył Remusa.
- Mamy co do tego pewność czy to tylko mocne podejrzenie? – spytała Tonks, usiłując pocieszyć męża. Wiedziała, że słowa Harry'ego zraniły go do głębi. Miała jednak wciąż nadzieję, że cała sprawa to tylko okropne nieporozumienie. Jednak znała swoją ciotkę psychopatkę i nie miała większych nadziei.
Pozornie Remus przyjmował wszystko dobrze, ale w jego wnętrzu szalała burza. Harry był dla niego jak syn, a Lily kochał jak siostrę. Oboje zostali zranieni i on to wywołał. Z radością zniósłby ich gniew spadający na jego głowę, gdyby tyko mogło im to w czymś ulżyć.