O jak mi dobrze!
Wdychałam spokojnie zapach męskiego ciała, na którym leżałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Przytulał mnie tak jak wprost uwielbiałam.
- Już nie śpisz?- zapytał cicho, głaszcząc mnie po plecach. Uwielbiam jak to robi. Przytuliłam policzek bardziej do jego torsu.
- Nie- odetchnęłam głęboko i wysunęłam dłoń, drapiąc jego klatkę piersiową- która godzina?
- Po pierwszej- odparł- powinniśmy wstać chociaż na obiad.
- A kto go zrobi?- zapytałam, odwracając głowę tak, że patrzyłam na jego twarz, opierając brodę o jego tors.
Przyzwyczaiłam się, że patrzyłam tak na Malika.
- Coś się zamówi- mruknął i uśmiechnął się- nie będziemy cię wykorzystywać.
Zaśmiałam się mimowolnie.
- Nie czuję się wykorzystana w żaden sposób- zapewniłam z leniwym uśmiechem.
- Dobrze ci, hmm?- uśmiechnął się lekko, a ja zamknęłam oczy i przeturlałam się na plecy, kładąc się obok niego.
- Niall, było... no wiesz...- uśmiechnęłam się szeroko i zakryłam twarz dłońmi.
- Wiem, cieszysz się, że wszystko poszło jak należy- położył się na boku, opierając głowę na zgiętym łokciu- wreszcie masz psychiczny spokój.
Tak, szczególnie jeśli chodzi o twojego przyjaciela- chuja...
- No- uśmiechnęłam się, patrząc na niego- mam nadzieję, że wszyscy byli zadowoleni.
- Ja byłem. Chłopaki też. Zayn taki jakiś nieobecny, ale u niego ostatnio to norma- westchnął i położył się płasko na poduszce- nie wiem jak przemówić mu do rozumu.
- Niech robi co chce- wzruszyłam ramieniem i podniosłam się do siadu. Założyłam koszulkę, która leżała bezpańska na pufie przy łóżku i wstałam, prostując kości, mocno się przeciągając.
- Od kiedy ty nosisz taką koronkę, co?- zapytał, na co się odwróciłam. Kiedy podniosłam ręce do góry widział moje majtki, ogólnie to już wcześniej je widział.
- A co, źle to wygląda?- zapytałam i uśmiechnąłem się, siadając na pościeli. Patrzył na mnie z dołu, jedną rękę miał pod głową, drugą na brzuchu.
- Nie, tylko...- urwał i odwrócił wzrok. Jakby się bał powiedzieć to co miał na myśli. Zmarszczyłam brwi, łapiąc go za policzki i odwróciłam w swoją stronę.
- Co jest? Bolą cię moje majtki?
- Nie, tylko...
- Tylko?
- Tak cholernie się zmieniłaś, Sweety.
Uchyliłam usta.
No dosłownie.
On to powiedział w taki sposób, jakby go to bolało.
- Nie o to chodzi- powiedział, patrząc na mnie.
- Co?- zmarszczyłam brwi.
- Nie myśl, że źle mi z tego powodu, nie w tym rzecz.
Jak on to robi, że czyta co mam w głowie, to niepokojące.
- Chodzi o to, że... przez ten cały czas, kiedy byłaś tu beze mnie, tak dużo się zmieniło. Ty się zmieniłaś. Widzę to- powiedział- nie chcę, żebyś myślała, że to źle, dobrze, ale... najgorsze dla mnie w tym wszystkim jest to, że przez ten cały czas mnie przy tobie nie było. A powinienem, kurwa, być.
Oj, niedobrze. Wkraczamy w fazę: Niall wkurwiony na Nialla.
- Zostawiłem cię po tym wszystkim co się stało. Jak ja cię mogłem, cholera, zostawić z tym samą!
- Niall...
- A przecież obiecałem m...
- Niall!- warknęłam w końcu, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Nienawidzę, kiedy obwinia siebie samego o to całe gówno, wypowiada wtedy słowa bez jakiegokolwiek kontaktu z mózgiem, ma puste, wyparte z emocji oczy.
Spojrzał na mnie ze smutkiem i podniósł się, siadając na łóżku, a kołdra opadła, odsłaniając jego nagi tors.
Czemu on jeszcze dziewczyny nie ma?
- Sweety...
- Nie, teraz ty mnie słuchasz- przybliżyłam się, łapiąc jego twarz w dłonie- więc słuchaj. Wiem, że obiecałeś. Ja też. I uwierz mi, też nie wyszło. Posłuchaj, nie dbam już o to, że wyjechałaś. Teraz tu jesteś, jesteś ze mną, nawet w łóżku ze mną śpisz, jesteś tak blisko, że bardziej się nie da. Uwierz mi... wszystko jest w porządku.
- Myślę, że jednak nie- zdjął moje dłonie ze swoich policzków, ale ich nie puścił- coś się z tobą dzieje. Coś, o czym nie chcesz nikomu powiedzieć, ale zauważyłem to. Do niczego cię nie zmuszam, ale pamiętaj, że jestem tu dla ciebie. Zawsze byłem i będę.
- Ja...
- Nie. Nie tłumacz się. Nie wymagam tego od ciebie. Powiedz mi, jeśli poczujesz taką potrzebę.
Po tych słowach odsunął kołdrę, założył szare dresy i wstał.
- Czekam w kuchni- powiedział, wychodząc.
A ja?
Siedziałam na łóżku nadal patrząc pusto w białą powłokę drzwi...
Zayn
Jedno słowo: kurwa.
Zwlekłam się z łóżka prosto ma ziemię. Moje zdrętwiałe ciało dosłownie walnęło o panele z głuchym łoskotem, było kompletnie bezwładnie. Spojrzałem na zegarek, zmarszczyłem brwi widząc, że jest po 16:00. Obudziłem się, ale nie czuję się wypoczęty w najmniejszym stopniu.
Wróciłem wczoraj do domu, a raczej dziś- po 5:00 nad ranem. Nie powiem, że dużo wypiłem podczas bankietu, trzy szklanki whisky i kieliszek szampana to nie jest dużo.
Ale nic straconego, nadrobiłem wszystko po powrocie do domu. Jak tylko drzwi otworzyłem, jebnąłem marynarkę na podłogę i leży tam po ten czas. Czułem się źle, wchodząc do swojej willi. Zawsze przyjeżdżałem tam tylko na weekend, a w tygodniu mieszkałem w apartamencie w centrum, ale odkąd mnie zostawiła jeszcze tam nie byłem. Nie wracałem do domu. Z resztą, co to za dom. Wcześniej, kiedy tam wracałem wiedziałem, że następnego dnia rano przywitam się z Eliz. Teraz mieszka w Kanadzie. Potem przyjeżdżałem tam z nią i mogłem powiedzieć, że jestem w domu.
*
- No puść mnie- powiedziała, kiedy zacisnąłem uścisk na jej talii.
- Nie, nie ma tak łatwo, skarbie- powiedziałem, a ona za wszelką cenę chciała wstać z łóżka. Pomińmy fakt, że była w samej bieliźnie, a jej ciało ocierało się o moje.
- Puść, chcę do łazienki- jęknęła, opadając bezwładnie na pościel, przestała się rzucać. Przylgnąłem bardziej do jej pleców, o ile się dało- Zay...
- Lubię, kiedy tak do mnie mówisz- szepnąłem jej do ucha i przeniosłem dłoń na jej gładką szyję, odwracając jej głowę w swoją stronę- bardzo lubię.
- Tak?- uniosła brew- a co jeszcze lubisz?- zapytała i nie wiem jakim cudem, ale chwila moment i siedziała na mnie okrakiem.
Jak ona to robi?!
Przeciągnęła się mocno, wyciągając ręce do góry i... gniotąc moje biedne przyrodzenie. Jęknąłem, zaciskając powieki.
- Powiem ci, czego nie lubię. Nie lubię, jak się znęcasz nad...
- Nad twoim biednym kolegą? Przykro mi- wydęła wargę, kręcąc głową. Położyłem dłonie na jej talii i przysunąłem ją do siebie, pochyliła się tuż nad moją twarzą, odgarniając włosy za lewe ramię.
Uwielbiam jej włosy.
- A co ty lubisz?- mruknąłem cicho.
Oblizała wargę i spojrzała na moje usta, wiedziałem, kurwa, wiedziałem!
- Całować mnie?- zapytałem, a na jej cudne policzki wpłynął jasny róż. Przeniosła niebieskie spojrzenie na moje tęczówki i zagryzła wargę, niepewnie skinając głową.
Uwielbiam w niej tą niepewność w stosunku do mnie.
- Powiedz mi to, skarbie- szepnąłem- mów do mnie.
- Lubię- powiedziała cicho, kładąc dłoń na moim prawym policzku. Przeszły mnie pieprzone dreszcze. Zawsze, kiedy to robi, dostaję wewnętrznej trzęsawki.
- Lubię, co?
- Lubię całować twoje usta- powiedziała, patrząc na moje wargi- naprawdę- spojrzała mi w oczy.
- Na co czekasz?- uniosłem brwi.
Pochyliła się jeszcze bliżej, już prawie stykając nasze usta. PRAWIE.
No dawaj, no dawaj, no dawaj!
Uśmiechnęła się, unosząc jeden kącik ust i przymknęła powieki, całując mnie tak lekko i delikatnie, że mało co czułem.
Jak ona tak parafii?!
- Lubię...- mruknęła między pocałunkami- bardzo lubię...- słodkie buzi- ale wolę, kiedy ty to robisz...
I pocałowała mnie mocno, zdecydowanie i jak jeszcze nigdy wcześniej. Ugryzła mnie w język!
- Layna- mruknąłem cicho- co ty ze mną robisz...
- Całuję cię- uśmiechnęła się przez pocałunek- bo lubię.
- Robię się głupi- powiedziałem, a ona odsunęła się ode mnie powoli i oparła łokcie po obu stronach mojej głowy.
Jej cycki miałem przed twarzą!
- Głupi... czyli co?- skrzywiła nosem, przechylajac głowę w prawo.
- Mam w łóżku kobietę w samej bieliźnie i jedyne o czym myślę, to tylko ją całować...
*
Zacisnąłem powieki i przewróciłem się na brzuch, podnosząc ciało z podłogi. Chwiejnie wstałem i trzymając się ściany, tak samo chwiejnie doszedłem do łazienki. I chyba dobrze się stało, bo natychmiast padłam przed kiblem na kolana. Jak mówiłem, po powrocie do domu, nie darowałem sobie alkoholu. Wypiłem tyle ile miałem w zasięgu ręki, nie pamiętam, kiedy i jak znalazłem się we własnym łóżku.
Skrzywiłem się łapiąc za brzuch i oparłam plecy o ścianę przy toalecie.
Co tu do diabła robi rozwalona butelka whisky?
Patrzyłem na leżące na podłodze szkło, nie mogąc sobie przypomnieć nic z tym związanego. Nie pamiętam, żebym pił w łazience, ostatnie co mi przychodzi do głowy, to jak sięgałem po butelkę w salonie przy barku, ale to była czysta wódka.
A w wannie są moje buty...
Cokolwiek.
Po serii opóźnień żołądka wziąłem zimny prysznic, który nie przyniósł mi żadnej ulgi, wręcz przeciwnie. Było mi po prostu cholernie zimno.
Jakimś cudem wyszedłem z łazienki, ale padłam z powrotem na łóżko. I to dosłownie padłem, bo nie miałem siły nawet wciągnąć nóg na materac. Przewróciłem się na plecy. Tyle. Na nic więcej nie miałem ochoty. Byłem w chuj zmęczony i głodny w dodatku, a na bankiecie jadłem jak wszyscy. Ogólnie to... jakoś mało jem ostatnio, ale kto by się tym przejmował.
Spędziłem tak czas do wieczora. Patrzyłem pusto na dziurę w szklanej ścianie. W panelach.
*
- Na kolana!
Strzał.
*
Była niedziela, miałem świadomość, że muszę się ogarnąć na jutro do biura, ale to siedziało gdzieś z tyłu głowy i nie chciało się pchać do przodu. Najchętniej zostałbym w domu.
Teraz też zostałbym w domu, w sypialni, w łóżku.
Ale, kurwa, nie!
- Co chcesz...- westchnąłem do telefonu, siadając na łóżku.
- Ciebie też miło słyszeć, przyjacielu- zaśmiał się i wiem, że przewrócił oczami.
- Niall... mów co chcesz i daj mi spać- warknąłem, może trochę zbyt ostro.
- Dobra, dobra, nie warcz na mnie- mruknął zdezorientowany- chciałem tylko zapytać, czy przyjedziesz do nas dzisiaj. Ellayna zrobi coś do jedzenia...
Jedzenie...
Layna...
- O której?- przerwałem mu szybko. Jeśli będzie Layna i w dodatku jedzenie, które sama zrobi, to ja już mogę wychodzić. Jestem głodny.
- A kiedy chcesz, możesz już przyjechać.
- Dobra. Będę za... nie wiem, do godziny na pewno- skrzywiłem się, na samą myśl o tym, że znowu muszę się doprowadzić do porządku.
Ale nie podniosłam się z łóżka. Odłożyłam telefon na szafkę przy łóżku, tam gdzie stało zdjęcie mojej siostry. Tak ostatnio się zastanawiałem, że chyba chciałbym mieć jej aktualne zdjęcie, nie to, kiedy miała 12 lat. Ja też wyglądam na nim jak szczeniak. I matka też wygląda inaczej. W ogóle... ten czas, kiedy byłem sam, odkąd Layna mnie zostawiła, myślałem o tym, co było kiedyś. Ale w sumie, to jeszcze bardziej mnie zdołowało.
Sięgnąłem po komórkę.
*
- Wyślij mi te zdjęcia, które zrobiliśmy- powiedziała, siadając obok mnie na kanapie. Było już po 22:00, a ona nadal piła wino.
Lubi wino.
- Jak mnie ładnie poprosisz- spojrzałem na nią, mróżąc lekko oczy- wszystko zależy od ciebie, skarbie- wzruszyłem luźno ramieniem.
Usiadła przodem do mnie i chwyciła mnie za dłoń. Miałem rękę na oparciu kanapy, a ona owinęła ją wokół swojej talii i opadła na mój tors, opierając o niego brodę.
- Proszę- mruknęła niższym głosem, zaciskając dłonie na mojej białej koszulce, słowo daję, jej oczy stały się ciemniejsze- bardzo ładnie proszę, panie Malik- przejechała językiem po dolnej wardze, na koniec ją przygryzając i zamrugała trzy razy.
Przełknąłem ślinę.
Moja dłoń momentalnie zsunęła się na jej biodro.
- Bierz co chcesz- powiedziałem, wyjmując telefon z kieszeni, w tym samym czasie pochylając się do jej ust.
I kiedy już niemal czułem jej słodkie wargi na swoich, szybko chwyciła moją komórkę i uciekła z kanapy.
- Layna- syknąłem zirytowany, zamykając na moment oczy.
Stała przed szklaną ścianą, za którą prezentowało się już śpiące San Francisco. Spojrzała na mnie spod rzęs, ale dosłownie na moment, potem wracając wzrokiem do ekranu mojej komórki. Podniosłem się i powoli podszedłem do niej, obejmując ramieniem od tyłu.
- Jesteś wredna- mruknąłem nad jej uchem, drugą dłonią sunąc w górę jej szyi.
- Jestem- przyznała, wysyłając zdjęcia- coś z tym zrobisz, czy wolisz się przyzwyczaić?- spojrzała na mnie, opierając się plecami o ścianę ze szkła- z góry uprzedzam, to drugie będzie dla ciebie dużo łatwiejsze- wydęła wargę.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Skarbie- westchnąłem i stanąłem przed nią, opierając dłonie po obu stronach jej głowy- nie prowokuj mnie.
- Ja? Ciebie?- zapytała, chwytając mnie za koszulkę i przyciągnęła bliżej- w życiu- prychnęła.
- Więc co teraz robisz?- wydusiłem szeptem, kiedy chwyciła mnie za szyję i przysunęła do siebie.
- Biorę, co moje.
Po tych słowach było już tylko lepiej.
- Wszystko twoje- mruknąłem między pocałunkami- wszystko... cały ja.
- I to chciałam usłyszeć- uśmiechnęła się, kolejny raz, wsuwając język w moje wargi.
*
Zamknąłem oczy, głęboko wzdychając. Ja z nią muszę porozmawiać.
Muszę jej powiedzieć...Na więcej nie poczcie, następny w piątek:)
POLSAT