Mam jeden wielki problem ze sobą i nie potrafię sama go rozwiązać, chociaż naprawdę się staram, sama nie dam rady. Rok temu, w święta 2017 roku postanowiłam, że 5 miesięcy tego gówna mi wystarczy i że rok 2018 będzie inny, że będzie lepiej. I nie wiem, naprawdę nie wiem co ja wtedy sobie myślałam, że w kilka dni moje życie się odmieni, że ,,magia nowego roku" sprawi, że dam sobie radę z tym wszystkim? Absurd. 
W moim pamiętniku jest długa lista postanowień na rok 2018, a teraz kiedy ją sprawdziłam, to z jakiś czterdziestu pozycji, spełniłam jedną, może dwie. Cały 2018 rok, który miał być nowym początkiem, lepszym okresem w moim życiu, nie wypalił.
Policzyłam każdy dzień, w którym nie potrafiłam się uśmiechnąć, w którym myślałam tylko o tym co i ile zjadam, i czy dam radę to zwrócić, myślałam o moim życiu jak najgorszym koszmarze. Łącznie było to około 17 miesięcy. 17 miesięcy mojego nastoletniego życia, 510 dni. Przerażająca liczba dni, w których chcesz zniknąć.
Te 510 dni to nie był czas zmarnowany, mam też całkiem dobre wspomnienia, dużo się nauczyłam, zmieniłam się, ale w taki sposób, w jaki jak przeżyłam te 17 miesięcy mojego życia nie chce już dłużej funkcjonować.
I teraz muszę przyznać, że 510 tego syfu to za dużo, abym sama sobie z tym poradziła. I teraz mam profesjonalną pomoc.
Na rok 2019 nie planuję cudów, jak wydanie własnej książki, podróż dookoła świata, znalezienie sobie miłości życia, 6 z chemii. Rok 2019 będzie rokiem, w którym nie będę wymagała od siebie więcej niż mogę osiągnąć, w którym spróbuję wyprostować wszystko, co się zagięło przez te cholerne 510 dni.
Jestem świadoma tego, że ma pewno będzie jeszcze więcej tych dni, bo nie da się od razu wszystkiego naprawić. (chociaż cholera chciałabym).
Jeśli wy macie problem nie bójcie się prosić o pomoc, zawsze jest ktoś, kto wam pomoże. Mi pomogła praktycznie obca osoba. Pozwólcie sobie pomóc.
  • amsterdam//to nie nasza, lecz gwiazd naszych wina
  • JoinedFebruary 28, 2018



1 Reading List