Zbierałem się do Zespolonych od tygodni, miałem ogromne chwile zwątpienia, bo naprawdę nie czułem już tej historii, mimo iż miałem do niej wielkie plany. To miała być trylogia, nadal mam całą jej przyszłość w głowie, ale nie wiem, czy dam radę to napisać. W tym tygodniu stwierdziłem, że chcę, bo naprawdę bym za tym tęsknił - za chłopcami, za Wami wszystkimi, za pisaniem. Ale dzisiaj przysiadłem, żeby to napisać, a mój laptop, którego nie używałem od miesięcy, zaczął się zawieszać, robić problemy i kasować tekst. Po prostu zajebiście. To frustrujące. I wybaczcie mi te żale, ten dramatyzm, jakkolwiek można to nazwać, ale jestem zmęczony i zły. Nie wiem, czy wrócę do Zespolonych. Raczej w to wątpię. Bardzo Was wszystkich za to przepraszam. Za zmarnowany czas, za wszystko. Będę za Wami tęsknił. I wiem, jestem kolejnym z "tych" autorów, wybaczcie.
Mam nadzieję, że znajdziecie inne cudne historie, zakończone lub nie, ale które zapadną Wam w pamięci i które pokochacie. Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze, Kochani. I jeszcze raz bardzo Was przepraszam. A jeśli chodzi o odwieczny dylemat tego, jak skończyłyby się Zespolone, to byłoby to szczęśliwe zakończenie. Przed nim byłoby sporo tragizmu, ale ostateczny finał byłby dobry dla Toma i Harry'ego. Dla Pansy mniej, dla Rona jeszcze mniej, ale nasi dwaj chłopcy byliby szczęśliwi. I nie musicie mi odpisywać. Nie wiem, czy wrócę na watt. Może kiedyś jeszcze coś napiszę, ale nie jestem pewien. Przepraszam Was za to z całego serca