Czuję się staro to mówiąc, ale co się dzieje z dziećmi teraz?
Sytuacja sprzed 3 dni
Jesteśmy na mieście z naszą grupką (około 9 osób) i podchodzi do nas jakiś szczyl 1,20 i zaczyna się pruć do mojej koleżanki o coś, więc podchodzę. A ten do niej żeby "wypierdalała do kuchni bo kobieta tylko do tego się nadaje" i że "nie ma prawa głosu, i jego to nie obchodzi, że jest od niego wyższa i starsza i może do niej mówić jak chce". Jak się zagotowało coś we mnie, no bo nosz kurwa mać żaden szczyl nie będzie mi tutaj takich kacopołów pieprzył. I gdyby nie fakt, że uciekł, to nie wyszedł by 'cało' z tej sytuacji. Wątpię żeby jego mama chciałaby usłyszeć co jej syneczek lat 8/9 wygaduje. Chociaż przyznaję, ręka mnie świerzbiła. Jednak wychowanie całkowicie bezstresowe nie działa na każdą jednostkę, trzeba się z tym pogodzić, bo w końcu jak ktoś nie umie czasem trzymać japy na kłódkę, to się może trafić ktoś z mniejszą cierpliwością ode mnie. Oczywiście nie popieram przemocy wobec dzieci, ale jeżeli twoje dziecko zachowuje się jakby się urwało ze średniowiecza, przeklina gorzej nawet ode mnie i uważa płeć przeciwną za kreatury co wypełzły z Tartarusa no to ja nic nie mówię, ale cóż. Wychowywałam się jeszcze w czasach i w rodzinie, kiedy takie rzeczy jak wychowanie z szacunkiem do drugiego człowieka, bez rasizmu czy dyskryminacji było ważną wartością, a teraz nie ironicznie boję się co będzie w przyszłości, gdy te dzieci dostaną prawa wyborcze. Oczywiście nie mówię o całej generacji, bo są też fajne dzieci, z którymi da się gadać, ale jest to zdecydowana mniejszość. Nie mówię też że to że dziecko umie się odgryźć i nie daje sobą pomiatać jest złą rzeczą, bo to dobrze, ale kiedy dochodzi już do sytuacji, gdy mówi takie rzeczy, to mówi to samo za siebie.
Dziękuję za uwagę i nadal przeżywam tę sytuację, i mówię to pod wpływem emocji, ale ilekroć przypominam sobie wyraz twarzy tego bachora, to normalnie krew mnie zalewa, więc może być to trochę wypowiedź bez ładu i składu.