Wiem, że nikt tego nie przeczyta, ale i tak to napiszę.
Jeju czuje się tak okropnie. Wszystko, dosłownie wszystko mnie dobija
¹) Zaraz szkoła, nowa. Nowi ludzie, nowi nauczyciele, nowa atmosfera. Mimo, że znam siebie i swój temperament i tak się boję, że mnie wyklączą
²) Jest mi tak cholernie smutno. Ja i moja najlepsza przyjaciółka mieszkamy od siebie 36 kilometrów. Zaraz koniec wolnego, więc nie będę mogła jej tak często odwiedzać i teraz, kiedy jesteśmy w tym samym mieście nie możemy się kurwa spotkać "Bo już późno i jeszcze ktoś Cię porwie i zgwałci", jutro nie możemy się spotkać bo jadę na jakąś idiotyczną wycieczkę na którą ani trochę nie chce jechać, ale jak zwykle dowiaduję się o wszystkim ostatnia i nie mam prawa głosu. Nie wiem o której wrócę, ani nawet gdzie jadę. Mam to w dupie i mało mnie to obchodzi. Anyway, jak wrócę to i tak nie wyjdę, bo kurwa jadę do drugiej babci, która mieszka godzinę drogi od mojej Niellki i tam zostanę do końca tygodnia. Jest mi kurwa tak smutno, że pierwszy raz od nie pamiętam kiedy płaczę.
Nie musicie moc odpisywać, tak po prostu chciałam się wyżalić, bo nie mam komu :c