"Zauważyłam coś nowego. Rzeka zastygła. Nie ruszała się; jej powierzchnia przypominała tafle jeziora w bezwietrzny dzień. To nienormalne. Anormalne. A co jeśli… Złapałam się za serce niczym dziadziuś podczas zawału wywołanego rachunkiem za leki trzymając go przy życiu. A jeśli ja umarłam?! Dżizas! Tak wygląda czyściec? Bo chyba nie niebo, a na piekło to nieco za zimno. Jej! To nie tak powinno być! Żyłam jak żyłam, nie starałam się, bo myślałam, że mam jeszcze czas. Lubię odkładać wszystko na ostatnią chwilę, to i czynienie dobra również odsunęłam ździebko w czasie.
Jednak… Moje serce wciąż biło, a wręcz tłukło się jak oszalałe, zagłuszając odgłosy otoczenia; jakby w ogóle takowe dochodziły do moich uszu.
Gdzie ja się znalazłam?! Wokół nikogo, kto by poratował informacją…
— Zgubiłaś się?
Dżizas! Dostałam zawału! Teraz naprawdę dostałam zawału!
Odwróciłam się na pięcie, robiąc popisowy piruet, aż szkoda, że nikt tego nie nagrał, bo miałabym wreszcie coś ciekawego na mojego Tik Toka.
Mężczyzna w wieku około trzydziestu lat — czyli jak i ja znajdujący się na skraju znośnego fizycznie życia — stał parę metrów dalej, przyglądając się z uprzejmym zaciekawieniem. Zaniemówiłam, oszołomiona jego nieziemską aparycją. W życiu kogoś takiego nie poznałam. Wlepił we mnie niespotykanie kobaltowe oczy; rzęsy podkreślające spojrzenie — długie i smoliste — widziałam z daleka. Szerokie brwi oraz dłuższe włosy pochłaniały światło niczym czarna dziura; w wikipedii ich odcień obrazowałby hasło “głęboka czerń”. Wyglądał na wyższego ode mnie o jakąś głowę. Przez płaszcz z trudem oceniłam sylwetkę, ale na pewno nie skrywał tam bojlera, a jeśli już to kaloryfer. Wobec podobnego wybryku natury w postaci wyjątkowo urodziwego faceta znów powróciła myśl, jakobym wylądowała w czyśćcu, a może i przedsionku niebios."