28.

1.9K 141 14
                                    

Poczuł, że coś jest nie tak gdy tylko wszedł do jej pokoju.  Coś odbiegało od normy. Pierwsze co zwróciło jego uwagę to zapach. Spośród zapachów zawsze wypełniających pokój jego bratniej duszy przebijała ostra woń, której nie rozpoznawał. Rozejrzał się po pomieszczeniu, na pierwszy rzut oka wszystko było tak jak zawsze. Książki były rozrzucone na biurku, obok niedomkniętego laptopa stała otwarta butelka coca-coli. Ubrania były porozrzucane tak jak zawsze. Dopiero kiedy uniósł głowę zobaczył, że z pomiędzy pudeł które leżały na szczycie szafy wpatruje się w niego złote oko. 

- Co do jasnej cholery - mruknął, całkowicie zaskoczony. Podszedł do szafy i stanął na palcach. Zwierzę powitało go głośnym syknięciem. 

Wampir pokręcił głową i usiadł na krześle. Słyszał, że Lani jest na dole. O tej porze najczęściej oglądała telewizję w salonie. Jednak wiedział, że na pewno wyczuła jego obecność. Z każdym dniem ich więź stawała się silniejsza. Kilka minut później usłyszał kroki na schodach, a po chwili  drzwi do sypialni jego bratniej duszy otworzyły się z impetem. 

- Lani, co na miłość boską... - nie dokończył, bo dziewczyna rzuciła się mu na szyję. Nie widział jej ponad trzy miesiące, więc przez moment wszystko przestało istnieć. Była tylko Lani, jej szczupłe ciało idealnie dopasowane do jego ciała, zapach truskawkowego szamponu i ciepły oddech na jego szyi. 

- Miałeś przyjechać wczoraj - mruknęła, jeszcze mocniej się do niego przytulając. Nie widzieli się od ponad trzech miesięcy i Lani szalenie za nim tęskniła.

- Przepraszam - pocałował ją w czubek głowy. Kątem oka zauważył ruch. Odwrócił głowę i po raz kolejny spojrzał na znajdujące się na szafie stworzenie. Kiedy dziewczyna weszła do pokoju, wysunęło się spośród pudełek i stanęło na krawędzi mebla.- Lani.

- Tak? 

- Co to jest? 

- Kot - odpowiedziała, uśmiechając promiennie. Cała jej twarz aż jaśniała od nieposkromionej radości. 

William zamknął oczy i bezwiednie oblizał dolną wargę. Lani znała go tak długo, że wiedziała co to oznacza. Ledwie tłumioną frustrację. 

- Wiem, że to jest kot. Chodzi mi o to co tutaj robi. 

- To mój kot - powiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej. 

- Rodzice pozwolili ci mieć kota?  - Znał Lani odkąd była małym dzieckiem i wiedział, że w ich domu nigdy nie było zwierząt. Ani rybek ani chomika, tym bardziej psa lub kota. 

- No, nie do końca - Lani podniosła wzrok i popatrzyła wampirowi prosto w oczy. - Wciąż nie wiedzą, że on tu jest.

- A jak długo tu jest? - Wiedział, że zadał dobre pytanie, gdy policzki Lani lekko się zaróżowiły. 

- Tydzień - przez cały ten czas siedział u niej w pokoju. Od kiedy zaczęła wolontariat w schronisku kilkukrotnie próbowała przekonać swoich rodziców do zaadoptowania jednego z kotów. Zawsze odmawiali. Lani była pogodzona z tym, że będzie musiała poczekać jeszcze kilka miesięcy zanim będzie mogła przygarnąć jakiegoś zwierzaka. Jednak musiała działać, gdy Hermesowi groziło uśpienie. Adopcja była jego jedyną szansą na przeżycie, a nikt nie chciał go przygarnąć.  Bał się ludzi i atakował, gdy tylko ktoś podchodził do niego zbyt blisko. Tylko Lani udało zdobyć się jego zaufanie i mogła go głaskać i brać na ręce. Kosztowało ją to bardzo dużo pracy, niezliczoną ilość przysmaków dla kotów, kilkanaście zadrapań i dwa głębokie ugryzienia.  Tylko ona mogła go zabrać do siebie. 

William stłumił śmiech i usiadł na łóżku. Poklepał miejsce obok siebie i poczekał aż Lani je zajęła. Położyła głowę na jego ramieniu i dotknęła jego ręki. 

- Dlaczego ma tylko jedno oko? - Zapytał, wpatrując się w zwierzaka. 

- Tak na prawdę to nie wiemy na pewno. Gdy do nas trafił, już go nie miał. Został potrącony przez samochód. Musiał przejść amputację, nie ma tylnej łapki. 

Lani wstała i podeszła do szafy. Kot popatrzył na nią i po chwili namysłu zeskoczył na biurko. William musiał przyznać, że pomimo braku jednej łapy zrobił to zadziwiająco sprawnie. Lani pogłaskała go po grzbiecie i wzięła na ręce. 

- Jest kochany, prawda? - Kiedy podeszła do wampira, kot nagle zaczął się kręcić i uwolnił z jej uścisku.  Z głuchym tąpnięciem wylądował na podłodze i pobiegł do niedomkniętej szafy. Wszedł do środka i umościł się na leżących na dnie kocach. 

- Nie lubi obcych - wyszeptała dziewczyna, uśmiechając się do Williama. 

- A co teraz z nim zrobimy? - Zapytał, zaplatając ręce na piersi. 

Dwa tygodnie temu Lani dostała oficjalny list, w którym potwierdzono jej przyjęcie na wydział literatury angielskiej na Uniwersytecie Stanforda. Od tamtego czasu jego uwaga, poza obowiązkami zawodowymi, skupiała się na szukaniu dla nich mieszkania niedaleko kampusu. Lani wzięła na siebie planowanie wakacji, które jej obiecał. Mieli wyjechać do Hiszpani na prawie miesiąc. 

- Zabierzemy ze sobą? - Przeciągnęła lekko ostatnią sylabę i uważnie obserwowała reakcję wampira. Był lekko zirytowany, ale wiedziała że mu przejdzie. Nigdy nie gniewał się na nią zbyt długo. 

- Do Kalifornii, pewnie tak. Raczej nie mamy wyboru. - Był tu tylko kilka minut, ale wiedział że ten kot sprawia że Lani jest szczęśliwa. William zrobiłby wszystko żeby było tak zawsze. Skoro musiał wytrzymać w jednym domu z futrzakiem, niech tak będzie. - Ale co z wycieczką? 

- Natalie powiedziała, że może się nim zaopiekować na jakiś czas. 

- Twoja przyjaciółka? - zrobił krótką pauzę. - Możesz też powiedzieć swoim rodzicom. 

- Później - mruknęła, po raz kolejny siadając obok wampira. - Chciałam porozmawiać o mieszkaniu. 

- Słucham - to była jedna z najważniejszych kwestii jaką musieli omówić. Mieli stosunkowo niewiele czasu do rozpoczęcia zajęć, a William nie chciał żeby Lani mieszkała w akademiku. Mieli wybrać swoje pierwsze, wspólne lokum. Wiedział, że przez większość czasu dziewczyna będzie  tam sama, więc to ona miała decydujący głos w tej kwestii. 

- To na nowym osiedlu. Na drugim piętrze. 

- W porządku, skontaktuje się z agentem w tej sprawie. - Ucieszył się, że Lani wybrała akurat to lokum. Spełniało wszystkie jego oczekiwania.  - Pierwszego września musimy być na miejscu. 

- Wiem, czytałam biuletyn - mruknęła, lekko zirytowana. Im bliżej było pójścia na uniwersytet tym gorzej się czuła. Najbardziej drażniło ją to, ze zarówno William jak i jej rodzice traktowali ją jakby nie była sobie w stanie sama poradzić z tym co ją czeka na następnym etapie edukacji. 

- Wiem, że czytałaś - powiedział, wyczuwając jej irytację. - Chodziło mi o nasz wyjazd. Maksimum trzy tygodnie. Będę miał dużo spraw do załatwienia w Meksyku w lipcu, więc pojedziemy do Hiszpani na początku sierpnia. Lani przygotowała już cały prospekt wycieczki. William już skontaktował się z kilkorgiem znajomych aby zapewnić jej przewodnika po każdym z miast jakie chciała odwiedzić. On mógł jej towarzyszyć tylko nocami. 

- A potem chcę zobaczyć twój dom. 

Wampir od ponad stu lat był właścicielem starej kamienicy w centrum Amsterdamy, ale bywał w niej bardzo rzadko. Odkąd poznał Lani był tam tylko raz. 

 - Nie mogę się doczekać żeby cię tam zabrać. 

- A potem będziemy mogli tam zamieszkać? 

 - Będziemy mogli zamieszkać gdzie tylko będziesz chciała, ale najpierw studia.

- Przecież wiem. 

Mroczny opiekunWhere stories live. Discover now