List gończy

5K 229 5
                                    

   - Wczoraj ktoś próbował mnie zgwałcić - powiedziała tonem pełnym smutku i zażenowania.
Dan był tak zaskoczony, że milczał przez dłuższą chwilę, jednak potem wylał się z niego potok słów.
- Jak do tego doszło? Nic ci nie jest? Ktoś był z tobą?
- Byłam z chłopakiem w restauracji.
Kiedy to powiedziała oczy Daniela wyraźnie posmutniały. Mimo tego mówiła dalej. Gdy doszła do momentu, kiedy znalazła się z mężczyzną w samochodzie poczuła, że nie da rady dalej mówić. Nie wiedziała, że będzie to dla niej takie ciężkie. Poczuła, że w oczach zbierają jej się łzy.
- Nie musisz mówić dalej. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić jak ci ciężko. Faceci to świnie. - Mówiąc to dziwacznie zmarszczył nos i Melanie mimowolnie zaczęła się śmiać.
Dan bardzo przeżywał jej nieszczęście, ale uśmiechnął się razem z nią. Objął jej zmarznięte dłonie swoimi. Oboje poczuli, że tworzy się między nimi więź. Z Markiem tego nie czuła. Tak właściwie to już zapomniała, dlaczego z nim jest. Kiedy rozmyślała o mężczyźnie swoich marzeń, wyobrażała sobie kogoś zupełnie innego. I to właśnie z mężczyzną swoich marzeń chciała przeżyć swój pierwszy raz. Cóż, wyszło nieco inaczej.
- Powiedziałaś, że byłaś ze swoim chłopakiem w restauracji. Od kiedy jesteście razem? - Spytał nieśmiało, trochę zrezygnowany.
- Od niedawna. W zasadzie nawet nie pamiętam od kiedy.
- Rozumiem - spuścił głowę i zamyślił się.
- To mój pierwszy chłopak. Kiedyś inaczej wyobrażałam sobie związki. Zacznę od tego, że jeszcze zanim zostaliśmy parą, Marc powiedział, że chce mieć ze mną dziecko. Problem w tym, że ja nie chcę mieć dzieci. Nie teraz.
- On nie traktuje cię tak, jak powinien traktować taką kobietę. - Stwierdził. I zaraz dodał. - Ja na jego miejscu zdobywał bym cię powoli i cierpliwie, aż nawiązałaby się między nami szczególna więź.
Melanie spojrzała na ich splecione dłonie. Czuła tą więź. Może to wszystko było dwuznaczne, ale była zbyt zmęczona, żeby się tym przejmować.
- A kiedy już była byś moja, do niczego bym cię nie zmuszał. Kocham dzieci i chciałbym je mieć, ale jeśli kobieta, na której mi zależy ma inne cele w życiu to rozumiem ją i to szanuję.
- To wcale nie tak, że nie chcę mieć dzieci. Przecież kiedyś moglibyśmy je mieć... To znaczy ja. - Przejęzyczyła się, a na jej twarzy wykwitły rumieńce.
Dan się uśmiechnął. Prawdopodobnie sobie to wyobraził.
- Marc jest szczęściarzem, pewnie tego nie docenia. - Oznajmił spoglądając jej w oczy.
Wyjęła swoje dłonie z delikatnego uścisku Dana i sięgnęła po kubek z wystygniętą kawą. To chyba sprowadziło mężczyznę do rzeczywistości, bo wyprostował się na krześle, a jego twarz nabrała powagi. Może wstydził się tego, co właśnie powiedział.
- Przepraszam, muszę już iść. Obiecałem babci, że odwiedzę ją w szpitalu.
- Jak ona się czuje? - Melanie nagle oprzytomniała.
- Z dnia na dzień coraz lepiej. Najgorsze już za nami. - Uśmiechnął się i widać było, jak mu ulżyło.
- Bardzo się cieszę. - Odwzajemniła uśmiech, odprowadzając go do drzwi.  - Pamiętaj, że możesz mnie odwiedzać kiedy zechcesz. Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz musiał mne wyciągać z koszmarów...
- Będę pamiętał - niespodziewanie podszedł i ją przytulił. Odwzajemniła uścisk. Trwał nieco dłużej niż przypuszczała.
   Po południu Melanie wyszła do sklepu po zakupy. Chciała też kupić sobie coś ładnego. Stwierdziła, że to będzie dla niej dobry sposób na rozrywkę. Po drodze zajrzała do kiosku z gazetami i zobaczyła coś, co jednocześnie ją przestraszyło i zainteresowało. Na czarno- białej gazecie widniał napis: "Mężczyzna po trzydziestce poszukiwany listem gończym. Ktokolwiek go widział zobowiązany jest powiadomić policję." Pod spodem znajdował się portret przestępcy. Jedno spojrzenie na rysunek wystarczyło jej, żeby go rozpoznać. Bez zastanowienia kupiła gazetę i wróciła do domu, żeby ją przejrzeć. Wiedziała, że Marc zgłosił jej sprawę na policję, ale nie miała pojęcia, że wcale nie była pierwszą ofiarą mężczyzny. W artykule było wyraźnie napisane, że zgwałcił kilka kobiet, ale dokładna liczba ofiar nie jest znana, bo śledził je i zastraszał, żeby nikomu nie mówiły o tym, co je spotkało. Melanie zaczęła się panicznie bać, że mężczyzna ją odnajdzie. Miała jednak nadzieję, że Marc skutecznie go nastraszył.
W tej samej chwili usłyszała pukanie do drzwi. Postanowiła udać, że nie ma jej w domu. Za bardzo się bała. Po chwili pukanie było coraz glosniejsze i bardziej natarczywe. Kobieta zadzwoniła do Marca i szeptem wyjaśniła mu całą zaistniałą sytuację. Powiedział, że jest w okolicy i zaraz przyjedzie.
- Melanie, jesteś tu?
Usłyszała znajomy głos zza drzwi. Podeszła do nich i spojrzała przez judasza. Nie spodziewała się, że zobaczy Dana.
- Wejdź - powiedziała zmieszana, otwierając drzwi.
Po głowie przez cały czas chodziła jej myśl, że Marc zaraz przyjedzie.
- Przepraszam, że cię nachodzę. Wracam właśnie ze szpitala i chciałem tylko zobaczyć, czy wszystko u ciebie w porządku.
- Tak, czuję się dobrze. Dziękuję, że o mnie pomyślałeś - uśmiechnęła się ciepło.
- W takim razie pójdę do domu. W razie czego jestem na wyciągnięcie ręki - pokazał palcem piętro do góry.
Spojrzeli na siebie, nic nie mówiąc. Powoli zaczynali rozumieć się bez słów.
   Marc przyjechał chwilę po odejściu Daniela. Melanie nie chciała tłumaczyć mu o jej nowym sąsiedzie. Ostatnio bywał zazdrosny, więc postanowiła to przemilczeć. Powiedziała, że tylko jej się wydawało, że ktoś pukał. Nim się obejrzała, w rękach Marca znalazła się gazeta, którą dzisiaj kupiła. Wkurzył się kiedy tylko zobaczył podobiznę przestępcy.
- Żałuję, że go nie zabiłem. Nie byłaś pierwsza. Może nawet nie ostatnia.
- Uspokój się, policja się tym zajmie. Dobrze, że go nie zabiłeś. To było by dla niego zbyt łatwe. Teraz przynajmniej odsiedzi swoje w więzieniu. - Skwitowała.
- O ile wogóle go złapią. Jeśli nie, będę musiał się tym zająć na własną rękę.
- Nawet tak nie mów! - Oburzyła się. - Jeszcze coś ci się stanie. Zacznijmy od tego, że wcale mnie nie zgwałcił.
- Teraz go bronisz? Prawie cię miał. Tylko ja cię miałem. I niech tak zostanie.

Wzrok pełen pożądaniaWhere stories live. Discover now