CZ.5 12. A nie mówiłem kurwa?

2.8K 216 142
                                    

Budzę się rano i niechętnie wychodzę z łóżka, gdy przypominam sobie wydarzenia z dnia poprzedniego. Do oczu znów cisną mi się łzy, ale staram się jak mogę, by nie rozbeczeć się jak dziecko. Wychodzę na przedpokój i widzę Igora, który pakuje swoje ostatnie rzeczy. Spuszczam wzrok, aby nie patrzeć na niego. Nie chcę tego robić, nie chcę, aby to wszystko się rozpadło, nie chcę, aby się wyprowadzał, ale na jakiś czas tak trzeba. Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nie wiem, czy jest o czym myśleć, bo w tym momencie jestem skłonna rozstać się z nim na dobre, tak też każe mi rozum, ale zawsze odkąd pamiętam mój rozum i to co mi podpowiada było sprzeczne z tym, co mówiło moje serce. Tak też jest i tym razem.

- To już ostatnia torba. - mówi cicho mierząc mnie wzrokiem.

- Pośpiesz się. Zabieraj co masz zabrać i wyjdź stąd. - rzucam oschle opierając się o ścianę.

Szatyn podnosi sie z pozycji klęczącej nad torbą i podchodzi do mnie bliżej. Patrzę na niego i dostrzegam jego przeszklone oczy. Ja natomiast udaje, że wcale mnie to nie rusza choć w środku rozrywa mnie na najmniejsze kawałeczki.

- Co będzie z nami? - pyta niepewnie jakby bojąc się tego co za chwilę usłyszy w odpowiedzi.

- Nie wiem. - szepcze i spuszczam wzrok - Musimy się rozstać. Przyjamniej na jakiś czas.

- Na jak długo?

- Nie wiem, boże. - przewracam oczami i idę do kuchni. Słyszę, że on idzie za mną. Czuję jego obecność zaraz za mną.

- Wiki, ja..

- Co ty? - przerywam mu i odwracam się do niego opierając się o blat w kuchni - No mów. Masz jeszcze jakieś usprawiedliwienie? Nie bądź żałosny, nie jesteś w stanie tego wytłumaczyć. Dobrze wiesz, że na moim miejscu zrobiłbyś to samo. - dodaje na jednym wydechu.

- Tak. Masz racje. - odpowiada po chwili ciszy - Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Dam ci czas.

- Nie obchodzi mnie to, czy dasz, czy nie. Nie od ciebie to zależy.

- Czemu jesteś taka? - marszczy czoło.

- Taka to znaczy jaka?

- Właśnie taka.

- A jaka mam być? Rzucić ci się w ramiona i pochwalić za to co zrobiłeś? Za to, że zniszczyłeś wszystko? Jesteś dupkiem. - spuszczam wzrok na podłogę.

- Naprawdę muszę się wyprowadzać? Nie mam gdzie iść.

- Nie wiem gdzie pójdziesz. Możesz iść do niej, na pewno przyjmie cię z otwartymi ramionami, w końcu możesz ją przelecieć z czystym sumieniem, bez żadnych wyrzutów, od dawna o tym marzysz. - w moich oczach pojawiają się łzy, a po tych słowach mam uczucie, jakby zaraz miało pęknąć mi serce.
Wymijam go i chce wyjść do innego pomieszczenia, jednak on uniemożliwia mi to łapiąc za mój nadgarstek.

- Nie mów tak. To nie prawda. Kurwa, tylko ciebie chcę i kocham. Zrozum kurwa! - przyciąga mnie do siebie - Nie zdradziłem cię, te pocałunki to był błąd. - patrzymy sobie chwilę w oczy i nie jestem w stanie zrozumieć, jak może w tym momencie mówić te wszystkie rzeczy.
Nagle chwyta moją twarz w swoje dłonie i składa nachalny pocałunek na moich ustach, który nie wiem czemu, ale odwzajemniam. Po chwili jednak trzeźwość umysłu do mnie wraca i odpycham go od siebie.

- Idź już.

- Wiktoria..

- Powiedziałam IDŹ.JUŻ. - dodaje z naciskiem, a po policzkach spływają mi łzy.
Kątem oka widze tylko jak bierze ostatnią torbę i po chwili wychodzi.

CRUEL // Reto Where stories live. Discover now