Description
„Ciepłe wargi delikatnie musnęły lodowatą szyję szlachcica, a wtedy bezdenne oczy ujrzały zgrabną dłoń, na której palcu lśnił czarny lew. Chłopak w krótkich spodenkach i nienagannie naciągniętych pończochach spoczął na jego kolanach i założył nogę na nogę, uśmiechając się czarująco i mówiąc od niechcenia: - Zrobiłem to, tak jak mi kazałeś. - Nie minął nawet kwadrans, nie oszukuj mnie. - zażądał młodszy i gwałtownie zepchnął go ze swoich kończyn. - Nie kłamię! - Oburzony przybysz wybiegł na korytarz i po chwili przytargał ogromny wór. Był ciężki, widać to było po sposobie, w jaki młodzieniec go ciągnął. Gdy wszedł do pomieszczenia, wypełnił je zapach tak niewyraźny, że prawie niewyczuwalny dla człowieka, jednak wielce niepokojący, metaliczny. Mężczyzna, który przybrał zblazowany wyraz twarzy, nadal siedząc, zajrzał do środka i zdumiony otworzył szerzej oczy, widząc zmasakrowane zwłoki. - Boże święty...- wyszeptał, wzrok kierując w zielone tęczówki swojego gościa. Chłopak zaśmiał się głośno i odparł: - Jaki Bóg! Na imię mi Filemon, głuptasie. " ◆◇◆◇◆ Wszystkie media są zaczerpnięte z internetu.
Prolog
